środa, 27 października 2021

Dom na skraju Drogi Mlecznej

 

Dwa tygodnie temu odwiedziliśmy Rancho by nieco przygotować ogród do zimy. Ostatnimi czasy trudno mi zaplanować wyjazdy więc korzystając z okazji (bo nie wiadomo czy jak przyjedziemy następnym razem pogoda będzie nam sprzyjać ) ruszyliśmy w ogród. P. Maż posadził podarowane nam przez syna krzaki, ja przycinałam róże, pozbierałam  dary natury, w międzyczasie w wielkich emocjach kibicowaliśmy córce w jej strzelniczych zmaganiach. Martyna już od kilku lat trenuje strzelectwo i to z dobrym skutkiem. Jednak profesjonalne podejście do sportu wymaga poświeceń dlatego decydując się na wspieranie dziecka nieco musiałam przeorganizować swoje życie. Nie ukrywam, że przed ważniejszymi zawodami gdy trzeba pojechać na większą  ilość treningów, jestem w "niedoczasie". Jednak podzielam z córką jej pasję i staram się pomagać jak mogę. Cierpi na tym blog – nieco spadł w hierarchii ważności, ponadto odnoszę wrażenie, iż i tematy się wyczerpały, dlatego blog zostanie odłożony na półkę „najmniej pilne”.  Obiecuję jednak, że jeśli w Jedliskowym lesie stanę oko w oko z żubrem, niedźwiedziem lub innym ciekawym stworem zapewne o tym napiszę.

Tym razem w czasie pobytu nie fotografowałam przyrody, nie poszłam na  spacer do lasu, jednak nie odmówiłam sobie przyjemności popatrzenia późną nocą na rozgwieżdżone niebo (w mieście tego nie mam). Oj a niebo objawiło się całym swoim majestatem gdyż księżyc w nowiu nie przeszkadzał w astronomicznym spektaklu. Mimo chłodu spędziłam w ciemnościach prawie godzinę  próbując uchwycić piękno gwiazd.  Fajnie tak mieszkać na skraju Drogi Mlecznej i móc ja podziwiać nad dachem swego domu 😊


ta mgiełka to właśnie Droga Mleczna. 



Zmagania Martyny na Mistrzostwach Polski w Wrocławiu i zajęte III miejsce


 Powyżej zawody z zeszłego weekendu odbywające się w Łebie (dwie konkurencje zdobyte I i II miejsce na podium).



wtorek, 28 września 2021

Sezon na wiewiórki.

Winobluszcz na płocie przybrał krwistoczerwoną barwę, brzozy poprzetykane złotem gubią liście -jesień! Mnie od kilku dni prześladuje wilczy apetyt podjadam  co chwilę coś, czyżby organizm wyczuwał już zbliżającą się zimę. Zresztą robienie zapasów to nie tylko moja domena. Sójki chowają żołędzie a wiewiórki napełniają swoje spiżarnie nie zwracając uwagi na otoczenie ….. dzięki temu mogłam je  fotografować. 


modelka Baśka


Na skutek wycinki zagajnika oraz zabudowania terenu wokół naszego domu odniosłam wrażenie, że część zwierzaków wyprowadziła się, w tym właśnie zaprzyjaźnione Baśki. Wczoraj jedna z wiewiórek pojawiła się na kuchennym parapecie żebrząc o przysmaczek, a później pobiegła by schować się pod podbitką dachu – znaczy się:  wiewiórki  wprowadzają się na zimę i pewnie będę je często widywać.    

piątek, 17 września 2021

Furczak gołąbek - spotkanie w altanie

 

Końcówka sierpnia była w tym roku dość chłodna, opatulona ciepłym pledem usiadłam w hamaku córki, na kolana zamiast kota położyłam laptop i próbowałam skupić się na pracy. Początkowo szło mi całkiem dobrze, jednak gdzieś pomiędzy księgowaniem składek a rozliczaniem faktur zaczęło mnie rozpraszać dziwne bzyczenie a raczej furkot. Wiedziona ciekawością ruszałam cztery litery by zlokalizować  stwora. Budleja rosną tuż obok werandy zwabiła do ogrodu Fruczaka gołąbka zwanego polskim koliberkiem. Owad wyglądał sympatycznie a muszę zaznaczyć, iż za większością owadów nie przepadam, ten przypominał małego kolibra, zawisał w powietrzu co rusz przy innym kielichu kwiatu aby zaspokoić głód, poruszał się bardzo szybko. Jeszcze większą sympatię i podziw poczułam do niego kiedy zaczęłam zgłębiać wiedzę o tym ciekawym przedstawicielu świata motyli a raczej ciem.

Fruczak lata szybko osiągając prędkość 50km/h, jest ciepłokrwisty, przed każdym lotem wprowadzają skrzydła w drgania by rozgrzać mięśnie. Trwa to tak długo aż temperatura ich ciała osiągnie 38 C.  Aby zawisnąć w powietrzu porusza skrzydłami z prędkością 80 uderzeń na sekundę. Kiedy zaczyna się ochładzać większość Furczaków odlatuje na południe aby przezimować, kolejne pokolenie przylatuje do nas  w maju.






niedziela, 22 sierpnia 2021

Brodziec piskliwy (Actitis hypoleucos) niespodzianka na koniec lata

 Moja ulubiona pora roku – późne lato, krajobraz zmienia swe barwy, niebo o zachodzie  coraz częściej przyodziewa się w ciemnogranatowe chmury, w lesie robi się ciszej, spokojniej, znikają gzy a i komarów jest zdecydowanie mniej. Skuszona piękna pogodą późnym popołudniem wybrałam się na przechadzkę do lasu.  Na stawach spotkałam spokojnie pływającą rodzinę łabędzi  oraz niewielkie hałaśliwe ptaki. Latały nisko nad wodą, zwinnie i szybko zmieniały kierunek lutu, trudno było się im przyjrzeć, sprawę utrudniały też refleksy światła odbijające się od tafli wody. W końcu jeden z ptaków przysiadł na wyspie utworzonej przez grążele, wkomponował się w tło perfekcyjnie. Skierowałam obiektyw na rośliny i pstryk.  Dopiero w domu gdy zgrałam zdjęcia na laptopa na liściach grążeli wypatrzyłam szarego ptaka z białym brzuchem. Stwór jakiego upolowałam okazał się brodźcem piskliwym należącym do rodziny bekasowatych. W Polsce gniazduje 1500 do 2000 par i są objęte ochroną.

Poniżej wspomniana wcześniej rodzina łabędzi.




niedziela, 1 sierpnia 2021

Półmetek wakacji

 


Jeszcze dwa dni temu siedziałam na tarasie podziwiałam zachód słońca i zastanawiałam się co też robią dzikie gęsi nad lasem, czy właśnie ćwiczą przeloty w szyku i przygotowują się do podróży na północ a może na południe. Szczerze mówiąc jeszcze nie rozwikłałam tej zagadki na pewno odlatują na zimę  ale dokąd? Takie to były rozważania wieczorową porą. Dziś siedzę w mieście doskwiera mi szum samochodów wpadający przez otwarte okno, dzień zrobił się jakiś krótszy, w nocy trudno dojrzeć gwiazdy ……   tęskno mi za Tobą wsi spokojna.

W sumie nie powinnam narzekać mamy przecież dwa miesiące wakacji  w krajach sąsiednich wakacje dopiero co się zaczęły i trwają nieco ponad miesiąc, a my mamy za sobą nasycony upałami lipiec a przed nami mój ukochany sierpień !  



środa, 28 lipca 2021

Dudek zwyczajny (Upupa epops) zabawa w chowanego

Wiosną o poranku słyszałam kilka razy charakterystyczne odgłosy wydawane przez dudka, pomyślałam: fajnie, że jest a jeszcze fajniej było by go ufocić. 
Latem natknęłam się na tego pięknego ptaka w czasie wycieczek rowerowych, widać też lubi polne drogi, łąki i miedze porośnięte starymi drzewami. Tydzień temu jadąc do pobliskiego miasteczka na zakupy spotkałam się z nim na skraju naszej osady, wyleciał z zarośli i z gracją leciał nad drogą tuż przed samochodem. Nie miałam przy sobie aparatu ale już wiedziałam, że gagatek kreci się po okolicy. Przez kolejne popołudnia uzbrojona w aparat przechadzałam się po osadzie wypatrując go w okolicy opuszczonych domostw i starych sadów, niestety bez rezultatu. Dudek wyraźnie bawił się ze mną w chowanego, pokazywał się tylko w tedy gdy nie miałam przy sobie aparatu. Miałam się już poddać, punkty dla ptaka, jest nieuchwytny …. aż do ….. 
Pewnego poranka, siedzieliśmy wszyscy przy stole jedząc śniadanie tym razem w nieco większym gronie gdyż gościłam u siebie koleżankę. Tak więc leniwy wakacyjny poranek, jemy śniadanie, toczą się niezobowiązujące rozmowy. Nagle odkładam z impetem sztućce, krzyczę: DUDEK i wybiegam z salonu. Rodzina do takich akcji jest przyzwyczajona więc dalej konsumuje w spokoju, natomiast w oczach mojej przyjaciółki pojawiło się zdziwienie i niepokój (pewnie zaczęła obawiać się o stan mego umysłu). Po kilkunastu sekundach wbiegłam do salonu z wysłużonym cannonem i mam. Upolowałam, udokumentowałam obecność Dudka na naszych włościach. Przyleciał na śniadanie, w świeżo skoszonym trawniku łatwo mu było znaleźć smakowite kaski (teraz wiem jak go zwabić – jeszcze się na niego zasadzę).

poniedziałek, 19 lipca 2021

Letnie ploteczki wiejskie

    Nadeszło upragnione lato i wakacje, w tym roku ze względu na pracę oraz dodatkowe zajęcia córki dzielimy tą piękną porę pomiędzy wieś i miasto. Co prawda pobyty w mieście staram się ograniczyć do minimum jednak jak mus to mus. Za to gdy wracam na Rancho zawsze czekają na mnie jakieś niespodzianki: przepięknie kwitnące róże spływające kaskadą przed frontem domu, lub nowi lokatorzy.    Tym razem nie było nas zaledwie pić dni a do ogrodu wprowadziły się młode lisy. Wypatrzyła je Martyna późnym popołudniem.  Dopiero co skończyłyśmy rozpakowywać samochód, krzątałam się po domu składając  pranie  i nagle słyszę z salonu pokrzykiwania córki: Mamo ! Mamo! chodź szybko zobacz! Trudno było zignorować entuzjazm w jej głosie, poszłam i …….. widzę przed tarasem dwa młode bawiące się lisy.  Od razu zrobiłam w tył zwrot i pognałam po zapakowany jeszcze aparat. Szybko zmieniłam obiektyw i przyklejona do ściany powolutku wędrowałam do drzwi balkonowych aby uwiecznić dwa słodkie rudzielce.  Młode biegały pomiędzy tujami jakby bawiły się w chowanego.



 

wtorek, 11 maja 2021

Maja laptopowa tapeta

 

Siedzę przy biurku i chmurnym obliczem wpatruje się w laptopa, przychodzi Martyna i pyta: Co robisz? Czemu tak patrzysz na tą tapetę ?

- próbuję się zrelaksować przed rozliczeniem zus-u.

-naprawdę to Ci pomaga?

-tak, patrzę sobie i wyobrażam, że siedzę nad stawem koło domku, rozmawiam z Stawowym o poważnych i naprawdę ważnych sprawach dotyczących egzystencji, o wsi i lesie a nie o tych biurokratycznych pierdołach!

Po tym wywodzie córka umknęła z pokoju, widocznie stwierdziła lepiej matki nie rozsierdzać.  A ja jeszcze bardziej zatęskniłam za wsią ….


sobota, 8 maja 2021

Słodziak - jeż

 W czasie naszego pobytu na Rancho Pan  Maż pięknie wykosił trawnik – super jak przyjedziemy następnym razem może nie będzie buszu.  Z koszenia cieszyły się również ptaki i …. słodziak jeżyk, który przytuptał wieczorową porą na podwórko, rozgościł się na środku trawnika przed domem. Starannie wybierał z trawy robaczki by schrupać je ze smakiem. Chyba był bardzo głodny gdyż nic sobie nie robił z mojej obecności. Wiosna tego roku zimna przyroda obudziła się późno, może to jego  pierwszy posiłek po długiej zimie. Nie chciałam przeszkadzać słodziakowi, pstryknęłam parę zdjęć następnie cichutko wycofałam się do domu.




piątek, 30 kwietnia 2021

Majówka

Tegoroczna wiosna wydaje się być bardzo nieśmiała. Próbowałam ją odnaleźć na  wsi w czasie Świąt Wielkanocnych niestety zimne podmuchy wiatru, deszcz i krajobraz w odcieniach szarości nie zachęcały do długich wędrówek. Nad stawami cisza, zwierzaki się pochowały.

Kolejny przyjazd na Rancho tuż przed majówką. Słońce próbowało ogrzać spragnioną ciepła ziemię, las bardzo powoli przyoblekał się w zieleń. Z wielkim entuzjazmem poszłam sprawdzić co dzieje się nad stawami. Hmm …. słychać było pokrzykujące z trzcin kaczki, ponadto niczego ciekawego nie wypatrzyłam. Tym razem niespodzianka czekała na mnie na polu przed domem. Pole szare, bure, niedbale zaorane, pokryte resztkami pozostałymi po zeszłorocznych zbiorach kukurydzy. Dla mnie wizualna beznadzieja ale dla okolicznego ptactwa absolutny przebój jak lody Ekipa dla małolatów. O poranku na polu pojawiały się sarny nieco później majestatycznie wkraczały Żurawie.  W porze obiadowej kręcąc się po kuchni przez okno dostrzegłam na polu dwie białe plamy. Przyjrzawszy się plamom  przez lornetkę rozpoznałam w nich znajome łabędzie krzykliwe.  Późnym popołudniem pole oblegane było przez stadko gęsi.  Na różnorodność ptactwa narzekać nie mogę. Choć w tym roku najbardziej się cieszę z „krzykliwców” fajnie, iż zdecydowały się zamieszkać w naszej okolicy. Przez ostatnie dni regularnie widywałam je na polu a dziś będąc na spacerze w lesie wypatrzyłam je na dużym stawie.








czwartek, 18 marca 2021

Łabędź krzykliwy - CYGNUS CYGNUS

    Wiosna coraz bliżej, jednak za oknem wciąż zimowe krajobrazy. Prawie codziennie widzę padający śnieg. Pan mąż utyskuje na poranne przymrozki i  skrobanie szyb w samochodzie. Miasto nadal szare, bure i zakorkowane mimo lockdown-u. Wieczorem aby nieco sobie poprawić humor zaczęłam przeglądać zdjęcia z ostatniego wyjazdu na wieś. Znalazłam ciekawe foty łabędzi krzykliwych, którymi jeszcze się nie pochwaliłam, co czynię poniżej.



Zastanawiam się czy te piękne ptaki są przelotem czy spędzą z nami całe lato?

Na koniec ciekawostka o "krzykliwcu" wygrzebana w Internecie:

Znany z bardzo silnych więzi rodzinnych i dalekich wędrówek. Mityczny ptak Królowej Śniegu i zaczarowany bohater słynnego „Jeziora Łabędziego”. Łabędź Krzykliwy jest też narodowym Ptakiem Finlandii. Jego wizerunek widnieje na monetach o nominale 1 euro.





sobota, 13 marca 2021

Taniec łabędzi

 Niedawno miałam okazję przyjrzeć się tańcowi łabędzi. Poszłam nad stawy zupełnie sama w południe, nie spodziewałam się jakichkolwiek atrakcji.  Pogoda sprzyjała zdjęciom ale nie spacerom, świeciło słońce lecz mocno wiało. Kiedy dotarłam do chatki Stawowego nad mniejszym stawem, przysiadłam na korzeniu starego dęba tuż przy wodzie. Drzewo osłaniało mnie przed zimnymi podmuchami oraz pozwoliło nieco wtopić się w otoczenie.  Kilka minut później z trzcin wypłynęła para łabędzi, zaczęły swój taniec, przytulały się szyjami i cicho szeptały sobie czułości. W pewnym momencie ich szyje utworzyły coś na kształt serca. Po powrocie do domu pokazałam zdjęcia córce, odpowiedziała, iż była przekonana że takie obrazki to tylko w bajkach.







środa, 10 marca 2021

W poszukiwaniu wiosny

    W poszukiwaniu wiosny wybrałam się na wieś. Pierwszy dzień pobytu przywitał nas prawdziwie wiosennym klimatem z temperaturą w okolicach 16 C. Po szybkim rozpakowaniu i ogarnięciu obejścia udaliśmy się z P. Mężem na spacer sprawdzić sytuację nad stawami.  Ptactwo już zagospodarowało wolną przestrzeń, wypatrzyłam: żurawie, kaczki, dzikie gęsi, łabędzie nieme i krzykliwe. Wszystko na swoim miejscu jak powiedział by to P. Stawowy „gadzina jest”. 




Kolejnego dnia P. Mąż pojechał załatwiać swoje sprawy a ja zostałam na włościach z córką. Kiedy tylko Martyna skończyła swoje lekcje on-line, szybko zjadłyśmy obiad i znów wyprawa do lasu. 

Tym razem pogoda i krajobraz zmieniły się diametralnie. Słońce zakryły chmury, wiał zimny wiatr, termometr wskazywał zaledwie 8 C, a nad stawami panowała cisza, nawet kaczki nie miały ochoty wysunąć dziobów z sitowia. Optymistyczna część mojej duszy stwierdziła, iż jutro zapewne będzie lepiej.  Jednak lepiej nie było. Dalsze ochłodzenie i jeszcze silniejszy wiatr. P. Mąż zorganizował prace w ogrodzie, bo trzeba się do wiosny przygotować a i coś posadzić, posiać.

Po akcji ogród rozgrzewałam się w domu gorącą herbatą, na propozycje P. Męża by po południu udać się na saper do lasu zareagował bez większego entuzjazmu.  Kiedy nieco odtajałam, przemyślałam sytuację , hmyyy … może jednak pójdę, może coś nas w lesie zaskoczy.  Dobrze, że zaufałam przeczuciom, tym razem natknęliśmy się na grobli na grupę jeleni.  Takie spotkanie to nie lada gradka dla amatora fotografii 😊 , szkoda tylko iż było już szarawo, zdjęcia nie wyszły zbyt dobre.






niedziela, 21 lutego 2021

Dzięcioł zielony

 


Przed chwilą Sąsiad przysłał mi zdjęcia z Rancha, tam po śniegu zostało już tylko wspomnienie w postaci błota. W mieście dopiero dziś temperatura wzrosła na tyle by śneig zaczął zmieniać się w wodę. Jednak aby nie było zbyt pięknie, ziemia jeszcze nie odmarzła, miejscami pokryta jest warstwą lodu. Droga dojazdowa do naszej posesji zamieniła się w rzekę , by wyruszyć na spacer trzeba by organizować przeprawę pontonową lub spływ kajakowy.

Dlatego też mimo pięknego słońca i ciepła zostałam w domu, poświęciłam się porządkom komputerowym. Oczywiście od czasu do czasu robiłam sobie przerwy i w czasie jednej upolowałam dzięcioła zielonego. Ptak na ogół zimą buszuje w ściółce leśnej i wielkim mrowisku. Tym razem z powodu sporej ilości śniegu szukał pożywienia na dębie  rosnącym przed domem.





piątek, 19 lutego 2021

Prawdziwa zima !

Zima na złość globalnemu ociepleniu postanowiła zatrzymać się u nas nieco dłużej, sypnęła śniegiem i przymroziła. Obawiając się niskich temperatur postanowiliśmy w miniony weekend pojechać  sprawdzić jak miewa się nasza hacjenda.  Jakież było moje zdziwienie gdy zjechałam z ekspresówki  a na lokalnej drodze spotkałam się z zalegającym i to w sporych ilościach śniegiem.  Tym razem to na południu było więcej białego puch niż w centrum kraju. Roztropnie, powoli pokonywałam kolejne kilometry trasy, zastanawiałam się przy tym jak też będzie wyglądać nasza szutrowa droga i czy dojedziemy do Rancha.  Szczęśliwie okazało się, że wiejską drogę aż pod las odśnieżył  pług. Drogę nieco ogarnął ale przed naszą bramą zostawił nieelegancką zaspę, aby wjechać na posesję wpierw trzeba było namachać się łopatą……   to nie popsuło nam humorów, cieszyliśmy się prawdziwą zimą.

Słoneczna pogoda zachęcała do spacerów, bitew śnieżnych oraz kuligu. 

Kolejnego dnia rodzina stanęła na wysokości zadania. Wujo zorganizował prawdziwy kulig. Sanie zaprzężone w dwa konie pędziły przez las. Skrzący śnieg sypał się spod końskich kopyt, dzwoniły dzwoneczki w uprzęży, dziesięcino stopniowy mróz, słońce…… nie wierzyłam iż jeszcze coś takiego przeżyje.  Zima z mojego dzieciństwa wróciła !







   tak wyglądała droga lokalna.



środa, 10 lutego 2021

Czeczotka

    Mieliśmy w tym a raczej w zeszłym roku normalną wiosnę, normalne polskie lato z jego wszystkimi atrybutami (deszcze, komary) a teraz mamy normalną polską zimę (mróz, śnieg, zawieje, zaspy). Powinnam dopisać jeszcze: korki oraz zaskoczenie służb drogowych.

    Właśnie przez zaskoczenie służb drogowych albo raczej przez ich taktykę walki z żywiołem polegającą na odśnieżaniu po tym jak skończy się opad, utknęłam w domu. By czas wykorzystać produktywnie wzięłam się za niezbyt lubianą pracę papierkową. I tak po pierwszej godzinie pomyślałam: a może by tak …. przygotować obiad(szybko poszło). Po następnej godzinie z papierami znów pojawiło się: a może by tak ….. pranie wstawić (też szybko poszło). Ponownie zasiadłam do księgowania, znów upłynęła godzina i pojawiło się magiczne: a może by tak… (no właśnie ale co ? wszystko już zrobiłam!) OK. zrobię sobie przerwę bo mnie kręgosłup rozboli i oczy ….. popatrzę na wirujące płatki za oknem. Pięć minut później stałam w oknie z teleobiektywem. Przyszła córka i pyta:  coś tam widzisz, bo ja tylko śnieg i suche badyle nawłoci? Przyjrzyj się dobrze odpowiedziałam ….. Na jednym z nawłociowych sucharów siedziały i wyjadały nasionka  dwa maleńkie ptaszki. Ptaszki w czerwonych czapeczkach z lekko różowym brzuszkiem okazały się  Czeczotkami. Pojawiają się u nas gościnnie zimą, chyba specjalnie by ożywić krajobraz i dać mi wymówkę od pracy.