W poszukiwaniu wiosny wybrałam się na wieś. Pierwszy dzień pobytu przywitał nas prawdziwie wiosennym klimatem z temperaturą w okolicach 16 C. Po szybkim rozpakowaniu i ogarnięciu obejścia udaliśmy się z P. Mężem na spacer sprawdzić sytuację nad stawami. Ptactwo już zagospodarowało wolną przestrzeń, wypatrzyłam: żurawie, kaczki, dzikie gęsi, łabędzie nieme i krzykliwe. Wszystko na swoim miejscu jak powiedział by to P. Stawowy „gadzina jest”.
Kolejnego dnia P. Mąż pojechał
załatwiać swoje sprawy a ja zostałam na włościach z córką. Kiedy tylko Martyna
skończyła swoje lekcje on-line, szybko zjadłyśmy obiad i znów wyprawa do
lasu.
Tym razem pogoda i krajobraz zmieniły się diametralnie. Słońce zakryły chmury, wiał zimny wiatr,
termometr wskazywał zaledwie 8 C, a nad stawami panowała cisza, nawet kaczki
nie miały ochoty wysunąć dziobów z sitowia. Optymistyczna część mojej duszy
stwierdziła, iż jutro zapewne będzie lepiej.
Jednak lepiej nie było. Dalsze ochłodzenie i jeszcze silniejszy wiatr.
P. Mąż zorganizował prace w ogrodzie, bo trzeba się do wiosny przygotować a i
coś posadzić, posiać.
Po akcji ogród rozgrzewałam się w
domu gorącą herbatą, na propozycje P. Męża by po południu udać się na saper do
lasu zareagował bez większego entuzjazmu.
Kiedy nieco odtajałam, przemyślałam sytuację , hmyyy … może jednak
pójdę, może coś nas w lesie zaskoczy. Dobrze,
że zaufałam przeczuciom, tym razem natknęliśmy się na grobli na grupę
jeleni. Takie spotkanie to nie lada
gradka dla amatora fotografii 😊 , szkoda tylko iż było już szarawo, zdjęcia
nie wyszły zbyt dobre.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz