środa, 28 lipca 2021

Dudek zwyczajny (Upupa epops) zabawa w chowanego

Wiosną o poranku słyszałam kilka razy charakterystyczne odgłosy wydawane przez dudka, pomyślałam: fajnie, że jest a jeszcze fajniej było by go ufocić. 
Latem natknęłam się na tego pięknego ptaka w czasie wycieczek rowerowych, widać też lubi polne drogi, łąki i miedze porośnięte starymi drzewami. Tydzień temu jadąc do pobliskiego miasteczka na zakupy spotkałam się z nim na skraju naszej osady, wyleciał z zarośli i z gracją leciał nad drogą tuż przed samochodem. Nie miałam przy sobie aparatu ale już wiedziałam, że gagatek kreci się po okolicy. Przez kolejne popołudnia uzbrojona w aparat przechadzałam się po osadzie wypatrując go w okolicy opuszczonych domostw i starych sadów, niestety bez rezultatu. Dudek wyraźnie bawił się ze mną w chowanego, pokazywał się tylko w tedy gdy nie miałam przy sobie aparatu. Miałam się już poddać, punkty dla ptaka, jest nieuchwytny …. aż do ….. 
Pewnego poranka, siedzieliśmy wszyscy przy stole jedząc śniadanie tym razem w nieco większym gronie gdyż gościłam u siebie koleżankę. Tak więc leniwy wakacyjny poranek, jemy śniadanie, toczą się niezobowiązujące rozmowy. Nagle odkładam z impetem sztućce, krzyczę: DUDEK i wybiegam z salonu. Rodzina do takich akcji jest przyzwyczajona więc dalej konsumuje w spokoju, natomiast w oczach mojej przyjaciółki pojawiło się zdziwienie i niepokój (pewnie zaczęła obawiać się o stan mego umysłu). Po kilkunastu sekundach wbiegłam do salonu z wysłużonym cannonem i mam. Upolowałam, udokumentowałam obecność Dudka na naszych włościach. Przyleciał na śniadanie, w świeżo skoszonym trawniku łatwo mu było znaleźć smakowite kaski (teraz wiem jak go zwabić – jeszcze się na niego zasadzę).

poniedziałek, 19 lipca 2021

Letnie ploteczki wiejskie

    Nadeszło upragnione lato i wakacje, w tym roku ze względu na pracę oraz dodatkowe zajęcia córki dzielimy tą piękną porę pomiędzy wieś i miasto. Co prawda pobyty w mieście staram się ograniczyć do minimum jednak jak mus to mus. Za to gdy wracam na Rancho zawsze czekają na mnie jakieś niespodzianki: przepięknie kwitnące róże spływające kaskadą przed frontem domu, lub nowi lokatorzy.    Tym razem nie było nas zaledwie pić dni a do ogrodu wprowadziły się młode lisy. Wypatrzyła je Martyna późnym popołudniem.  Dopiero co skończyłyśmy rozpakowywać samochód, krzątałam się po domu składając  pranie  i nagle słyszę z salonu pokrzykiwania córki: Mamo ! Mamo! chodź szybko zobacz! Trudno było zignorować entuzjazm w jej głosie, poszłam i …….. widzę przed tarasem dwa młode bawiące się lisy.  Od razu zrobiłam w tył zwrot i pognałam po zapakowany jeszcze aparat. Szybko zmieniłam obiektyw i przyklejona do ściany powolutku wędrowałam do drzwi balkonowych aby uwiecznić dwa słodkie rudzielce.  Młode biegały pomiędzy tujami jakby bawiły się w chowanego.