wtorek, 1 grudnia 2020

Nastał grudzień

 

Pierwszy grudnia przywitał nas słońcem i mrozem. Dachy, trawniki ale i szyby samochodu pokryły się cieką warstwą szronu i właśnie w tym momencie zauważyłam pozytywny skutek lockdownu.  Córka uczy się w domu, nie musimy walczyć z porannym skrobaniem auta. Spokojnie mogę poczekać aż słońce ogrzeje nieco powietrze a szron sam zniknie i dopiero wówczas ruszyć załatwiać różne sprawy.

Pożegnaliśmy piękną kolorową jesień i weszliśmy w klimaty zimowe. W domu częściej palą się świece, na półce pojawiło się kilka nowych książek. W kuchni za oknem zawisły kulki dla sikorek a na parapecie leżą skórki z chleba dla sójek i wiewiórki. Przywołuję przyrodę w pobliże  domostwa by mieć namiastkę wsi.

Tymczasem na rancho cicho i spokojnie, woda ze stawów spuszczona, las powoli zapada w zimową drzemkę tak samo jak nasza wiejska hacjenda. Jedynie w ogrodzie widać pojawienie się nowego projektanta, który skutecznie próbuje zmienić aranżację trawnika. Trawnik za domem wygląda jakby buchtowało w nim stadko małych dziczków.  Projektanta nieoczekiwanie poznałam kolejnego wieczoru. Siedzieliśmy z Panem Mężem w salonie sącząc wino i rozmawiając, gdy nagle coś małego przebiegło przez taras. W śmiesznej sylwetce z ogonem przy ziemi rozpoznałam borsuka !

Gość w ogrodzie może rozprawi się z pendrakami i innymi szkodnikami w warzywniku a trawa na wiosnę pewnie odrośnie …….  choć zastanawiam co też zastaniemy na podwórku gdy przyjedziemy następnym razem.  Na wsi przyrody nie muszę przywoływać, sama się wprasza 😊