Zima na złość globalnemu ociepleniu postanowiła zatrzymać się u nas nieco dłużej, sypnęła śniegiem i przymroziła. Obawiając się niskich temperatur postanowiliśmy w miniony weekend pojechać sprawdzić jak miewa się nasza hacjenda. Jakież było moje zdziwienie gdy zjechałam z ekspresówki a na lokalnej drodze spotkałam się z zalegającym i to w sporych ilościach śniegiem. Tym razem to na południu było więcej białego puch niż w centrum kraju. Roztropnie, powoli pokonywałam kolejne kilometry trasy, zastanawiałam się przy tym jak też będzie wyglądać nasza szutrowa droga i czy dojedziemy do Rancha. Szczęśliwie okazało się, że wiejską drogę aż pod las odśnieżył pług. Drogę nieco ogarnął ale przed naszą bramą zostawił nieelegancką zaspę, aby wjechać na posesję wpierw trzeba było namachać się łopatą…… to nie popsuło nam humorów, cieszyliśmy się prawdziwą zimą.
Słoneczna pogoda zachęcała do
spacerów, bitew śnieżnych oraz kuligu.
Kolejnego dnia rodzina stanęła
na wysokości zadania. Wujo zorganizował prawdziwy kulig. Sanie zaprzężone w dwa
konie pędziły przez las. Skrzący śnieg sypał się spod końskich kopyt, dzwoniły
dzwoneczki w uprzęży, dziesięcino stopniowy mróz, słońce…… nie wierzyłam iż jeszcze coś takiego przeżyje. Zima z
mojego dzieciństwa wróciła !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz