Mieliśmy w tym a raczej w zeszłym roku normalną wiosnę, normalne polskie lato z jego wszystkimi atrybutami (deszcze, komary) a teraz mamy normalną polską zimę (mróz, śnieg, zawieje, zaspy). Powinnam dopisać jeszcze: korki oraz zaskoczenie służb drogowych.
Właśnie przez zaskoczenie
służb drogowych albo raczej przez ich taktykę walki z żywiołem polegającą na odśnieżaniu
po tym jak skończy się opad, utknęłam w domu. By czas wykorzystać produktywnie wzięłam się za
niezbyt lubianą pracę papierkową. I tak
po pierwszej godzinie pomyślałam: a może by tak …. przygotować obiad(szybko
poszło). Po następnej godzinie z papierami znów pojawiło się: a może by tak …..
pranie wstawić (też szybko poszło). Ponownie
zasiadłam do księgowania, znów upłynęła godzina i pojawiło się magiczne: a może
by tak… (no właśnie ale co ? wszystko już zrobiłam!) OK.
zrobię sobie przerwę bo mnie kręgosłup rozboli i oczy ….. popatrzę na wirujące
płatki za oknem. Pięć minut później
stałam w oknie z teleobiektywem. Przyszła córka i pyta: coś tam widzisz, bo ja tylko śnieg i suche
badyle nawłoci? Przyjrzyj się dobrze odpowiedziałam ….. Na jednym z nawłociowych sucharów siedziały
i wyjadały nasionka dwa maleńkie ptaszki.
Ptaszki w czerwonych czapeczkach z lekko różowym brzuszkiem okazały się Czeczotkami. Pojawiają się u nas gościnnie zimą, chyba specjalnie by ożywić
krajobraz i dać mi wymówkę od pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz