niedziela, 29 marca 2020

Nowa rzeczywistość.

Od czasu wprowadzenia stanu epidemii w powietrzu oprócz wirusów wisi panika i strach, który sączy się z wszystkich stron zatruwając umysł. Choćby człowiek się bronił, nie śledził wiadomości oraz internetowych newsów, próbował się odciąć,  nic z tego.  Na naszej dzielnicy uruchomiono system ostrzegawczy, który  kilka razy dziennie przez megafony nadaje  komunikat: „Pozostań w domu!” Idąc na spacer widuję patrole policyjne. Momentami czuję się jak byśmy byli na wojnie – tylko wroga nie widać. 
Mieszkając na peryferiach miasta otoczona zagajnikiem miałam poczucie bezpieczeństwa i namiastkę wsi, niestety ta strefa buforowa zaczęła w tym roku znikać. Sąsiad postanowił zostać deweloperem a co za tym idzie  zagajnik zdecydowanie przyciąć. Teraz miasto zagląda mi w okna. Pozostało kilka drzew jednakże wyglądają one dość żałośnie. Może z nadejściem wiosny i zieleni pejzaż zaokienny nabierze nieco ogłady i optymizmu. Sytuacja w jakiej obecnie tkwimy czyli zdalna praca oraz nauka córki online, kuszą by uciec na Rancho, zaszyć się na wsi z dala od tego całego ambarasu. 

piątek, 20 marca 2020

Historia pewnego drzewa



      Grobla pomiędzy stawami porośnięta jest pięknymi starymi drzewami, nadającymi temu miejscu tajemniczość i nieco baśniowy urok.  Grube pnie porośnięte mchem, korzenie na których można usiąść jak na ławeczce, gęste korony przepuszczające tylko odrobinę światła, to wszystko tworzy niesamowity klimat.  W takich miejscach moja wyobraźnie od razu podsuwa mi scenariusze jak z filmów fantasy.
Podczas jednego z pierwszych spacerów przez groblę,  gdy słońce leniwie chyliło się ku zachodowi, rzucając na ścieżkę długie cienie na jednym z drzew zauważyłam wybrzuszenia które przypominały twarz. Drzewo o wielkim nosie, wyraźnie uśmiechało się do mnie półgębkiem, przypominało strażnika lasu z słowiańskiego bestiariusza.
Swoim odkryciem podzieliłam się z córką, nazwałyśmy sędziwego buka „uśmiechniętym drzewem”.

  Wielokrotnie chodząc na spacery z znajomymi pokazywałyśmy z dumą uśmiechnięte drzewo, niestety nie wszyscy podzielali nasz entuzjazm, niektóre  bardziej znerwicowane jednostki ludzkie twierdziły, że drzewo wygląda upiornie.

Z czasem zaczęłam podejrzewać buka, iż faktycznie zamieszkuje go strażnik lasu, który wyczuwa co przybyszowi  gra w duszy i  ukazuje oblicze odpowiednie do melodii.  Bądź co bądź zaprzyjaźniłam się ze staruszkiem, przechodząc koło niego zawsze poklepywałam go korze, czasem przysiadałam na korzeniach by odpocząć lub poobserwować ptactwo, a On do mnie się uśmiechał.
Niestety tej wiosny uśmiechnięty staruszek przegrał walkę z żywiołem.
Huraganowy wiatr, który kilka tygodni temu przetoczył się przez naszą okolicę zdemolował nie tylko dach na naszej hacjendzie ale narobił sporo szkód łamiąc drzewa i uszkadzając budynki. 

   Grobla straciła odrobinę swojej magii jednak mam nadzieję, iż strażnik lasu znajdzie sobie nowe drzewo i to gdzieś w pobliżu naszego domu.

poniedziałek, 16 marca 2020

Tymczasem na wsi - życie w cieniu wirusa


Od kilku dni docierają do nas z wszystkich stron niepokojące wiadomości dotyczące wirusa. Przez Polskę przetoczyła się fala paniki, szturm na sklepy, apteki, zamknięte szkoły i inne instytucje. Zapewne jak każdy czuję pewien niepokój, martwię się o zdrowie swojej rodziny i przyjaciół oraz aspekt ekonomiczny wirusowej zawieruchy. Jednak w tym całym zamieszaniu dostrzegam maleńką optymistyczną iskierkę .
Po pierwsze by nie zwariować od tych Hiobowych wieści słuchamy więcej muzyki, spędzamy czas rodzinnie a przede wszystkim nareszcie jest chwila by porozmawiać przez telefon z znajomymi i dalszą rodziną bo przecież na ogół większość też siedzi w domach.
Szczęśliwie szturmować sklepów nie musiałam. Życie na wsi nauczyło mnie, mieć zawsze w domu żelazne zapasy podstawowych artykułów spożywczych gdyż nigdy nie wiadomo z jakim żywiołem człowiekowi przyjdzie się zmierzyć.  Zatem zamiast marketu spacer po lesie, a w lesie jakby nigdy nic, dzikie ptactwo opanowało stawy, na drzewach pojawiają się coraz to większe pąki, szarość powoli ustępuje zieleni.  



Jednakże za kilka dni kończymy wiosenny urlop, trzeba będzie wrócić do miasta i nauczyć się funkcjonować w nowej rzeczywistości.