niedziela, 17 maja 2020

koronatime-podsumowanie


Kiedy wirus zaczynał panoszyć się we Włoszech byłam w trakcie kupowania biletów do jednego z miejsc na świecie które chciałam zobaczyć. Namówiłam Pana Męża na krótki wyjazd. Wiedziałam że jeśli ten wypad wypali zapewne i kolejne miejsca z mojej listy życzeń w końcu uda mi się odwiedzić. Już miałam kliknąć „kup bilet” ale …… stwierdziłam poczekam tydzień i zobaczę jak się sytuacja rozwinie.
Jak się rozwinęła wszyscy wiedzą. Zamiast włóczenia się po świecie był wyjazd na wieś oraz czas na przemyślenia.
Wirus a raczej wprowadzenie nauki online umożliwiło mi po raz pierwszy spędzenie całej wiosny na Rancho. Dzięki temu odkryłam, że nie muszę przemierzać tysięcy kilometrów by podziwiać kwitnące wiśnie czy taniec dystyngowanych żurawi. Święto „Sakura Hanami” mam na wyciągnięcie ręki i to we własnym ogrodzie. Bez przepychania się z innymi turystami, zajmując miejsce vip-owskie na tarasie, przy dźwiękach lasu, popijając zieloną herbatę, oglądam  spektakl przygotowany przez naturę……..  





Czasem warto się na chwilę zatrzymać, wyciszyć i nieco poprzestawiać priorytety.  
Dobrze spędziłam ten czas, aż żal było wracać do miasta.  O ile moja zdalna praca nie sprawiała kłopotów, córka narzekała, że nie może się skupić na nauce gdyż ją ciągle rozprasza: świergot ptaków, tupot żuczków, kumkanie żab.  Wieś zupełnie nie kojarzy jej się z nauką a za kilka tygodni ma egzaminy……   Cóż siedzimy teraz w mieście tęsknimy za stawami, lasem i już planujemy kolejny wyjazd na Rancho.