środa, 1 listopada 2023

Częściowe zaćmienie księżyca

Kilka dni temu miało miejsce częściowe zaćmienie księżyca. Tak się złożyło, iż w tym czasie byliśmy na wsi, jednak na oszałamiające zdjęcia dokumentujące owe wydarzenia nie liczyłam. Pochmurna pogoda obserwacją astronomicznym nie sprzyjała.

Późnym wieczorem od czasu do czasu przez chmury prześwitywały gwiazdy. Na wszelki wypadek przygotowałam statyw i aparat.  Około godziny 22 chmury się rozstąpiły bym 15 minut później mogła oglądać jak cień ziemi pożera srebrny glob, czyli maximum zaćmienia w pełnej okazałości. 

Znów miałam szczęście fotkę udało się zrobić.


Kolejne 10 minut i znów szara zasłona zasnuła niebo – koniec przedstawienia – pora spać.



niedziela, 22 października 2023

Jesiennie

 Uwielbiam polską złotą jesień, kolorowe liście, mgły i ten zapach. Wreszcie się doczekałam, jak tylko mogę spaceruję po okolicy by nacieszyć się kolorami. Jednak dziś w nocy przyszła do nas jesień słotna.  Zaczęło się od ulewnego deszczu stukającego w okno dachowe naszej sypialni. Oczywiście deszcz hałasował tak nachalnie, że mnie wybudził, kiedy trochę przycichł i już zaczęłam wpadać w objęcia Morfeusza zadzwonił dzwonek przy bramie. Nie to nie nocni goście -woda wlała się w obudowę i zrobiła spięcie. Pan Mąż wstał by dzwonek odłączyć – mogliśmy dalej spać.  W dzień pogoda nie lepsza, cały czas pada, na drodze utworzyły się ogromne kałuże – raczej z Niedzielnego spaceru nic nie wyjdzie pozostaje mi nacieszyć kolorami oglądając zdjęcia, którymi zresztą dziele się poniżej.



 

niedziela, 8 października 2023

Ciągnie wilka do lasu - parku.

 Córka rozpoczęła przygotowania do zawodów oraz matury  …. sporo tego. Aby pogodzić naukę i strzelectwo na treningi jeździ nawet w weekendy, a że mieszkamy pod miastem dojazd w dni wolne do Stolicy jest utrudniony. Przed ważniejszymi zawodami staram się pomóc, podwieźć by zoptymalizować czas. Jednak muszę przyznać, że tęsknię już za Jedliskowym lasem. Dlatego dziś postanowiłam pogodzić przyjemne z pożytecznym odwiozłam panienkę a później mimo paskudnego zimna i wiatru poszłam na spacer do paku towarzyszył mi Pan Mąż oraz aparat uzbrojony w nowy obiektyw. 
Owocem tego spaceru oprócz przemarznięcia są poniższe zdjęcia.









niedziela, 24 września 2023

Taka ornitologiczna przygoda. Kania Ruda !

 Przyjechaliśmy na rancho około południa, rozpakowaliśmy samochód, później obiad na tarasie w towarzystwie dzięcioła zielonego a po obiedzie Pan mąż zabrał się za naprawę kosiarki. Chciałam pomóc i zrobić coś użytecznego jednak wciąż od spraw ważnych odciągał moją uwagę krążący nad nami duży drapieżny ptak, który okazał się Kanią Rudą.  Taki rarytas mi się trafił, kolejny rzadki gatunek.  Cieszyłam się, że zawitał nad nasz dom, tak więc zamiast pomagać, chwyciłam za aparat i zaczęłam robić zdjęcia.



Pan Mąż widząc fotograficzne szaleństwo w mych oczach stwierdził, że lepiej będzie jak sobie do lasu pójdę, bo pożytku ze mnie nie ma…. no więc poszłam.

Powędrowałam nad durzy staw tam zaplanowałam pierwszy przystanek, miałam nadzieję zobaczyć ciekawe ptaki siedzące na cyplu tuż za trzcinami, nic z tego – na cyplu było pusto. Przysiadłam nad brzegiem i wpatrywałam się krajobraz. Nad przeciwległy brzeg przyleciały dwa orły, zaczęły krążyć i wypatrywać kolacji. Jeden z nich chyba wziął moją skromną przykucniętą i ubraną w szarą bluzę osobę za coś smakowitego, bowiem wyprostował lot i wyraźnie zmierzał wprost na mnie, zorientował się, że raczej nie jestem daniem głównym, gdy się poruszyłam by zrobić zdjęcia.  


Poniżej zdjęcie dzięcioła zielonego który nam towarzyszył podczas obiadu

 
Zdarzają się takie dni gdy nic ciekawego w obiektyw nie wpada a czasem tyle szczęścia na raz że nie wiadomo czym się chwalić.

sobota, 19 sierpnia 2023

Są bobry !

 Pod koniec długiego weekendu, kiedy temperatury osiągnęły poziom "tropikalny" jakoś nie miałam ochoty na długą wycieczkę rowerową. Namówiłam Pana męża byśmy pojechali wieczorem nad stawy nacieszyć się spokojem i naładować baterie przed powrotem do miasta i pracy.

Nad wodą właściwie nic ciekawego się nie działo, ptactwo pochowało się w trzcinach. Ruch i lekkie zamieszanie wśród kaczek zrobił się dopiero gdy staw nad przyleciał orzeł, ale i on zrobił kilka okrążeń i poleciał w las.   

Po godzinie wpatrywania się błękit nieba i wody postanowiliśmy wracać do domu. Kiedy jechaliśmy przez groblę w kanale coś głośno plusnęło i chlupnęło. Natychmiast się zatrzymaliśmy by sprawdzić cóż zrobiło takie zamieszanie. Na drugim brzegu w zaroślach wypatrzyłam małego bobra. Nieco dalej z wody wstawił głowę drugi, pokazała się też bobrza mama. Zanim ponownie schowały się pod wodę zdążyłam pstryknąć parę fotek.





Wiosną widywaliśmy na grobli świeże ślady zębów na drzewach, ale zwierzaków nie udało się wypatrzeć. Tymczasem pod koniec lata taka niespodzianka.

poniedziałek, 14 sierpnia 2023

Sierpniowy długi weekend i Perseidy

 

W tym roku pogoda dopisała obserwacją astronomicznym, nareszcie zawitały do Polski upały a z nimi ciepłe noce. Długi sierpniowy weekend spędziliśmy na wsi, co sprzyjało patrzeniu w niebo, bowiem wieś to mniejsze zanieczyszczenie światłem nocnego nieba.  O dziwo nie było komarów więc przez dwie noce wypatrywaliśmy spadających gwiazd. Dwa razy udało mi się uwiecznić mały spalający się meteoryt i od razu muszę się przyznać, iż takie zdjęcia to kwestia przypadku. Ale czy to ma znaczenie ważne, że końcowy efekt jest zadawalający 😊


Natomiast w dzień mogliśmy podziwiać piękną tęczę.



wtorek, 1 sierpnia 2023

Urlop i bocian czarny 😊

Planowałam wyjazdy w góry a skończyło się jak zawsze, czyli po zderzeniu z tłumami ludzi stwierdziłam, że aby odpocząć potrzebny mi las. Dlatego też zaszyłam się na wsi, rozkoszując się ciszą i dziką przyrodą. Na nudę nie narzekałam, były wycieczki rowerowe, spotkania z przyjaciółmi, wyprawy do lasu oraz ciekawe spotkanie, o którym muszę napisać.





Wybrałam się z Panem Mężem na długą rowerową przejażdżkę. Początek trasy wiódł przez las czyli męczący odcinek po piaszczystych dróżkach.  Po dojechaniu do stawów chwilę przystanęliśmy i właśnie wtedy jakiś wielki ptak przeleciał mi nad głową. Zdążyłam odnotować, iż był ciemny, duży i ogólnie nie pasował do znanych mi przedstawicieli ptactwa.  Ze względu na zmęczenie nie do końca byłam pewna co widziałam.

Dwa dni później nad stawy wybrałam się piechotą uzbrojona w aparat fotograficzny. Nie robiłam sobie nadziei na wspaniałe ujęcia, ale wiem z doświadczenia, że zawsze, gdy nie mam aparatu dzieje się coś ciekawego.  Nad stawem spędziłam pół godziny i nic… jakieś kaczki, ważki, komary …. Wreszcie nad przeciwnym brzegiem pojawił się orzeł, ale był zbyt daleko by go ufocić. Zrezygnowana zaczęłam pakować zabawki i już miałam wracać do domu, kiedy ponownie nad głową przeleciał wielki ciemny ptak. Szybko podpięłam nieco dłuższy obiektyw i pstryk. Początkowo myślałam, że to czapla, później, że żuraw tylko taki jakiś dziwny. Zagadkę rozwiązałam dopiero w domu przeglądając zdjęcia na dużym ekranie. Zrobiłam zdjęcie bociana czarnego.  Spotkanie z tym rzadkim gatunkiem bardzo mnie ucieszyło. Przypomniałam sobie opowieść leśniczego, który jak się wybudowaliśmy na wsi przyjechał poznać się z nowymi mieszkańcami i poopowiadać o zwierzakach mieszkających w okolicy. Z rozrzewnieniem wspominał bociany czarne, które przez jakiś czas gniazdowały w lesie. Wokół ich gniazda wyznaczono specjalną strefę ochronną jednak to nie ochroniło ich przed ciekawskimi ludźmi, lubiące spokój bociany wyprowadziły się.

Właśnie minęło dziesięć lat i wiele wskazuje na to, że bociany czarne wróciły. Mam nadzieję, iż je jeszcze spotkam.



niedziela, 11 czerwca 2023

Kolejne pokolenie

Chodząc samotnie leśnymi ścieżkami nasłuchuję odgłosów zwierząt by wiedzieć kto jest w pobliżu. Tak też było ostatnio, zbliżałam się do roztaju dróg i słyszę pokrzykującego dzięcioła jeszcze kilka kroków, do mych uszu dobiegają głosy pisklaków.  W dziupli starego buka a może jesionu zamieszkała dzięciola rodzinka. Pisklaki darły się w niebogłosy (jakby się im jakaś niewyobrażalna krzywda działa).  Co kilka minut przylatywali rodzice by napełnić puste brzuszki maluchów- wówczas następowała chwila ciszy. Wykarmienie takiej wrzeszczącej gromadki to naprawdę ciężka praca, dorosłe dzięcioły były tak zapracowane, że nawet nie zwracały na mnie zbytniej uwagi. Nieco schowana za sosną pstryknęłam parę fotek.







Natomiast na grobli kolejne ciekawe spotkanie- młody koziołek. Stanął i zamiast jak to koziołki mają w zwyczaju dać nura w las, przyglądał mi się a może pozował do zdjęcia 😊



niedziela, 21 maja 2023

Wojna gangów.

Generalnie lubię zwierzaki zwłaszcza te wolno żyjące, ale tym razem nieco mnie zeźliły, gdyż od kilku miesięcy na terenie prawie miejskim toczy się wojna a główną ofiarą jest mój samochód.
Jakiś czas temu Ojciec nieopacznie nakarmił przychodzącą kotkę …. Ta zaczęła przychodzić coraz częściej aż w końcu zamieszkała w okolicy i się rozmnożyła. Po kilku miesiącach przychodziła już cała gromada dzikich młodych kotów co wkurzyło starego kocura z sąsiedztwa. Ten czarny rozbójnik chcąc przegonić młodzież zaczął zaznaczać teren. Jaki zapach wokół domu się rozchodzi tym którzy mają koty tłumaczyć nie muszę.  Młode koty by uciec przed starym zaczęły wskakiwać na moje auto. Na masce mazdy rozgrywały się bójki. Maska oczywiście ucierpiała od kocich pazurów. To jednak nie koniec. Stary kocur zaczął obsikiwać auto. Kiedy rano ruszałam do pracy musiałam zamykać obieg powietrza by nie zaciągało zapachów zewnątrz. To też nie koniec moich kłopotów bowiem kiedy przyjeżdżałam do pracy stawiałam auto na parkingu, koty z całej okolicy Raszyna wiedziały, że przyjechał intruz i starały się zgłuszyć jego zapach – taka wojna kocich gangów. W drodze powrotnej do domu nawet zamknięty obieg nie pomagał.
W końcu znajomy doradził połóż na maskę folię następnie gruby ręcznik a następnie nasącz go dobrze octem. Tak zrobiłam – zadziałało, w przeciwieństwie do kupnych środków, które mam wrażenie bardziej zachęcały niż odstraszały zwierzaki.
Chwilowo panuje rozejm …..

Urocze kocię na zdjęciu ! Jednak nie polecam!


wtorek, 2 maja 2023

1 – Maj

 Maj przywitał nas przymrozkiem. O poranku za oknami było biało, jednak temperatury nie zniechęciły mnie by dalej testować obiektyw. Spędziłam prawie cały dzień w lesie chłonęłam dźwięki i zapachy, rokoszowałam się spokojem i wdzięczna byłam Panu Bogu, że mogę tego wszystkiego doświadczyć.
Zwierzaki same się pchały w obiektyw 😊

Przymrozek o poranku









Reasumując obiektyw zdał egzamin. Wygląda na to, że się zaprzyjaźnimy, robi całkiem przyzwoite foty, jest lżejszy od poprzednika o cały kilogram (a ja coraz młodsza nie jestem i nie mam siły nosić). A co chyba najważniejsze przywrócił mi radość z fotografowania. Szkoda, że moja majówka się zaraz kończy. Teraz z utęsknieniem będę wypatrywać kolejnego wypadu w teren.


Wielki test

 Sobota - majówkę czas zacząć a co za tym idzie nareszcie przetestuję obiektyw. Jak postanowiłam tak zrobiłam. Gdy tylko dojechaliśmy na wieś Pan mąż zaszył się w domu by wygrzewać swój katar przy piecu a ja podpięłam obiektyw i poszłam w las.

Na południu Polski wiosna zdecydowanie rozgościła się na dobre. W lesie pachniało czeremchą, intensywna zieleń aż raziła oczy, a rozśpiewane ptactwo zachęcało do długiego spaceru.
Zaraz na grobli za buka wychylił się śnieżnobiały łabędź krzykliwy i jakby mnie wołał pobawmy się w chowanego. Nie mogłam odmówić poszłam za nim …. A ten udawał, że się schował – była okazja by pstryknąć parę fotek.
Bawimy się w chowanego

Patrz nie ma mnie ale Cię widzę
 

 No dobra masz mnie

Spotkałam też Państwa Stawowych i jak zwykle musieliśmy wymienić się ploteczkami. Kiedy tak stałam z nimi nad małym stawem, przeleciały jakieś dziwne ptaki…. Nie miałam pojęcia któż to taki, widziałam je po raz pierwszy. Na szczęście z ratunkiem przyszła Pani Stawowa – informując, iż to kormorany 😊