czwartek, 31 marca 2016

Max i ja czyli psiej historii ciąg dalszy.

Po przejściach z urzędnikami miałam mieszane uczucia co do dalszego brnięcia w procedury zgłaszania psiaka, który u nas został. W głowie kłębiły mi się różne myśli w końcu zawsze chciałam mieć psa, ale zarazem nie chciałam brać na siebie dodatkowych obowiązków. Co zrobić z przybłędą? Rozmyślałam przez pół nocy. Rano zeszłam na dół zanieść mu jedzenie, spojrzeliśmy sobie w oczy i zawarliśmy pakt przyjaźni. Powiedziałam uroczyście: "Od tej pory będziesz nosił imię Maksymilian w skrócie Max. Będziesz dumnie nosił to imię, postrasz się być grzecznym psem, nie będziesz rozrabiał, grymasił przy jedzeniu i masz dbać o naszą rodzinę, a ja w zamian dam Ci przyjaźń dach nad głową, strawę i zadbam o Twoje zdrowie".
Po tej przemowie wróciłam do domu by wyszykować córkę do szkoły. Martyna jadła śniadanie powiedziałam jej o podjętej decyzji wtedy podeszła do mnie przytuliła się z całej siły i rozpłakała. Łzy szczęścia płynęły po policzkach, łkając powiedziała: "Mamusiu ja tak o tym marzyłam, pięć razy prosiłam spadające gwiazdki o psa, dziękuję".
Tak oto Max dołączył do naszej rodziny.
Początkowo był bardzo wystraszony na widok smyczy uciekał lub zwijał się w kulkę pod moimi stopami, coś mi się wydaje, że swoje przecierpiał i raczej nie był dobrze traktowany.
Po błąkaniu się po lesie została mu brzydka pamiątka - całe stado kleszczy z tym sobie poradziłam dając specjalne krople i zakładając obrożę odstraszającą insekty.
Następnego dnia zawiozłam go na szczepienie ale okazało się, że od kleszczy złapał Babeszjozę dostał wysokiej gorączki więc wpierw leczenie a potem szczepienie.

Mijały kolejne dni powoli pracowałam nad psim zaufaniem. Na dzień dzisiejszy można powiedzieć, iż odniosłam sukces, Max chodzi ze mną grzecznie na spacery, daje sobie zapiać smycz i pokochał jazdę samochodem.
Co dalej życie przyniesie zobaczymy ;-)

4 komentarze:

  1. Widac na zdjeciu ze piesek bardzo szczesliwy :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Święta spędziliśmy na wsi. Max ze względu na brak szczepień został pod opieką mojego ojca. Bardzo tęsknił nie chciał jeść. Jak tylko wróciliśmy odzyskał apetyt. Następny wyjazd na wieś będzie z Maxem. Nie spodziewałam się iż będę mieć takiego przyjaciela ☺

    OdpowiedzUsuń
  3. Przy takich perypetiach i procedurach to musiała się zrodzić nierozerwalna przyjaźń! Max wygląda na uroczego jegomościa :) Pozdrowienia dla całej rodzinki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękujemy i również pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń