środa, 30 marca 2016

Pieskie życie.


Wszystko wydarzyło się przed świętami

a było to tak:

Odwożąc córkę do szkoły wypatrzyłam na skraju zagajnika sąsiadującego z naszą posesją dwa średniej wielkości psiaki. Widywałam je przez kilka kolejnych dni, aż w końcu pojawiły się przed naszym domem żebrząc o jedzenie. Wyglądały tak żałośnie, iż wyniosłam im miskę, wychudzone, wyziębione, nie miałam już wątpliwości: zgubiły się, albo je ktoś porzucił. Chciałam zachować się jak przyzwoity człowiek zgodnie z zaleceniami i obowiązującym prawem zawiadomiłam urzędników gminnych, zrobiłam zdjęcie psiakom, umieściłam na portalu „zaginione psy”.

Następnego dnia przyjechał na wizję lokalną urzędnik. Stwierdził: psy są dwa …..ale ten jeden to chyba przyszedł do tej suni bo teraz jest wiosna, proszę czekać na decyzję.

Czekałam dwa dni (oczywiście karmiąc psy). Po moim trzecim telefonie ponownie przyjechał urzędnik tym razem zrobił zdjęcia psiaków by umieścić je w gminnym kąciku adopcyjnym (zgodnie z obowiązującą procedurą ).

Mijały dni, czekałam, dzwoniłam regularnie do gminy, dzwoniłam do rejonowego schroniska (oni nie mogą przyjąć bo to obowiązek gminy) Zasięgnęłam porady u Pani Weterynarz do której jeździmy z kotem – usłyszałam trzeba być twardym bo gmina się zawsze miga. Po tygodniu byłam już bardzo poirytowana – psy zaczęły się u nas zadamawiać na dobre, kolejny telefon do gminy tym razem usłyszałam od Pani Urzędnik, iż mam psom nie dawać jedzenia to sobie pójdą a poza tym mam nieogrodzoną posesję....... No w tym momencie mało mnie nie szlagło, poinformowałam Panią iż rozmowa jest nagrywana i jeśli dziś po psy nie przyjedzie weterynarz z nagrania zrobię użytek. O godzinie 22.15 pojawił się weterynarz, zabrał sunię do lecznicy....... a na psa nie dostał zlecenia, poradził mi bym ponownie zrobiła zgłoszenie i bym była wytrwała..........

Cała akcja od zgłoszenia do zabrania suni trwała tydzień mimo, iż procedury zalecają szybkie działanie by nie narażać zwierząt na dodatkowe stresy i cierpienia. Cóż czas pojęcie względne!

cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz