Odkryłam w ogródku kiełkujące
buraczki …. obiecałam im na wieczór solidne
podlewanie jednak ambitne plany pokrzyżował sąsiad, który rozpoczął prace polowe.
Z powody suszy za traktorem ciągnie się chmura kurzu. Pył spowił całe nasze
podwórko, zamiast za podlewanie wezmę się za pisanie i tym razem będzie o ….. no właśnie nie zdradzę na początku …….
Było to kilka dni temu w
czasie jednej z dłuższych wypraw do lasu. Właściwie już wracaliśmy do domu,
córka na chwilę przystanęła by zawiązać buta, ja nieco już zmęczona wpatrywałam
się w dal lecz kontem oka zauważyłam jakiś ruch na drzewie jakby spadający liść.
Za kilka sekund oko znów wyłapało ruch, tym razem liść przestał zachowywać się
logicznie i leciał w górę! Bacznie
zaczęłam się przyglądać pochylonemu pniu. Liść poruszył się ponownie i zaczął wbiegać na
gałąź. Wywnioskowałam, że to może jakiś
maleńki gryzoń. Małe coś przemieszczało się bardzo szybko do tego świetnie się maskując. Przyłożyłam do oka
aparat uzbrojony w teleobiektyw, dość długo szukałam myszoliścia. Po chwili wytropiłam
jegomościa, w obiektywie dostrzegłam maleńkiego brązowego ptaszka z dziwnie
zadartym do góry ogonkiem! Już miałam nadzieję na odkrycie nowego gatunku ale
niestety, upolowany delikwent okazał się strzyżykiem, jednym z najmniejszych
ptaszków zamieszkujących Polskę. Ogonek zadziera gdy jest zdenerwowany i przez
to wydaje się jeszcze mniejszy bo ogonek to ¼ długości jego ciała. Maluch
wiosną waży 6g przybiera na zimę i wówczas jego waga dochodzi do 12 g. Podobno strzyżyk
jest dość pospolitym gatunkiem jednak ze względu na rozmiar trudno go wypatrzyć.
Zadarty ogonek w całej okazałości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz