niedziela, 28 lutego 2016

W oczekiwaniu na wiosnę.



Sąsiad podsyła mi zdjęcia robione na rancho to przebiśniegi, to klucz przelatujących gęsi. Widać na południu bardziej wiosennie, tymczasem w centrum szaro mglisto, poranki mroźne i śnieg od czasu do czasu. Dziś za oknem upolowałam gile – ptaszki raczej symbolizujące zimę. Normalnie pewnie bym się martwiła ale w tym roku: radocha z zimy ! ( ….... lodowisko będzie dłużej czynne!) 


 
Nasze łyżwowe szaleństwo udzieliło się też Panu Mężowi. Przeszedł już etap pingwinka i wspina się na wyższe poziomy, obecnie próbuje opanować „upadki kontrolowane”.

Mnie natomiast kilka dni temu podkusiło, schodząc z lodowiska zapytałam Pana z obsługi czy ostrzą łyżwy i robią rowek, odparł że oczywiście. Oddałam łyżwy do serwisu, po chwili były gotowe, niby naostrzone ale rowek zniknął całkowicie. Następnego dnia jeżdżąc przeklinałam serwis gdyż nogi rozjeżdżały mi się na wszystkie strony. 
Miało być profesjonalnie a wyszło jak zawsze. 


Zaczęłam drążyć temat ostrzenia, okazało się że :
  1. Łyżwy zgodnie z dyrektywą UE ze względów na bezpieczeństwo konsumentów trafiają do sklepów tępe :-(
  2. Można sobie zaostrzyć jednakże w Warszawie są tylko dwa miejsca gdzie ostrzą z rowkiem.


Wniosek: jak ktoś w "Pipidówie Dolnej" kupi przez internet łyżwy to musi później z nimi jechać do miasta wojewódzkiego by je naostrzyć.



Dziwnie jest w tej Unii …. tępe łyżwy, proste banany, czajniki elektryczne o mniejszej mocy, chyba tylko po to by urzędnicy unijni dłużej wodę gotowali i mieli dłuższe przerwy, no tu akurat jakiś ukryty sens jest !





Na koniec drobny, pozytywny, choć jak na razie wazonowy ale jednak: akcent wiosenny ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz