sobota, 30 stycznia 2016

Łyżwy


Zaczęło się niewinnie, któregoś grudniowego wieczora syn oznajmił, iż jedzie na łyżwy na szkolną ślizgawkę. Usłyszała to córka i też chciała. Cóż było robić, pokonałam wieczorne zmęczenie, zapakowałam młodzież do auta - pojechaliśmy. Jak większość rodziców grzecznie stałam i obserwowałam wyczyny dzieci. Michał uczył Martynę! Po 30 minutach siłą ściągnęłam córkę z lodowiska była cała mokra z zmęczenia, emocji i częstego zaliczania lodu.

Myślałam że po tylu upadkach temat zostanie zamknięty ale już następnego dnia usłyszałam: czy jedziemy dziś na łyżwy?

Przemyślałam sprawę skoro zawożę dzieci to może i sama spróbuję, bowiem jak się stoi z boku to człowiekowi się strasznie nudzi no i do tego marznie.

Kolejny wyjazd tym razem na lodowisko zabudowane, wypożyczyłam łyżwy dla wszystkich …...Dzieci weszły na lód a ja podreptałam za nimi w stylu "na pingwinka". Starałam sobie przypomnieć jak to było 30 lat temu …. ech …. Powoli przesuwałam się wzdłuż bandy, gdy nagle podjechała do mnie dziewczynka chyba w wieku Martyny i powiedziała: „niech się Pani nie martwi będzie dobrze, kilka dni temu też tak jeździłam”. Później chwyciła Martynę za rękę mówiąc: chodź nauczę Cię i pociągnęła za sobą na środek lodowiska. Tym czasem ja dalej przy bandzie z swoim pingwinkiem i totalnym zażenowaniem. Wcale nie jest łatwo przypomnieć sobie jak się jeździ a zwłaszcza gdy ma się świadomość iż się jest najstarszą osobą na lodowej tafli. Z ratunkiem przyszedł syn, z jego pomocą porzuciłam żenującą bandę, mój pingwinek nabrał szlachetności i ogłady, odzyskałam wiarę w własne siły !

Kiedy już przypomniałam sobie jak się jeździ i kiedy stwierdziłam: jest całkiem fajnie, przyszedł czas na kolejny etap – zakup łyżew. Był to etap konieczny, podyktowany względami: ekonomicznymi, estetycznymi i zdrowotnymi. Wypożyczanie łyżew dla trójki wcale nie jest tanie, ponadto łyżwy z wypożyczalni są w kiepskim stanie technicznym, do tego są (delikatnie mówiąc): przepocone, różami nie pachną, mimo grubych skarpet strach je zakładać.

W przeciągu tygodnia skompletowałam sprzęt dla wszystkich i przeszliśmy na następny poziom: radość z jazdy :-)


Teraz jesteśmy częstymi gośćmi na lokalnym lodowisku. Zawarłam nowe znajomości. A cha i okazało się, że nie jestem najstarsza ;-) w połowie stycznia pojawiła się 60 -letnia Pani stawiająca pierwsze kroki na lodzie !!!


Jest jeszcze jeden pozytywny aspekt, otóż w weekendy młodzież bez marudzenia przed 9 melduje się na śniadaniu by o 10 być na ślizgawce !




W czasie zamieci też można jeździć  !

1 komentarz:

  1. Jestem pełna podziwu i zazdrości jednocześnie! Ale chyba jednak więcej w tym podziwu ;) Jak mi przyjdzie za kilka lat stanąć przed takim wyzwaniem to przyjadę do Was sobie przypomnieć jak się to robiło ;)

    OdpowiedzUsuń