Za oknem w „prawie mieście”
szaleje śnieżyca- zima w pełni.
Początek roku to dla mnie zawsze okres
wzmożonej pracy. Trzeba się zapoznać z zmianami w przepisach,
zamknąć stary rok i przerobić górę papierów.
Od kilku dni owa „góra papierów”
zalega na kuchennym kredensie i złośliwie szczerzy do mnie zęby.
Ja tymczasem co spojrzę na „górę” zaczynam wymyślać: „co
by tu robić by tej góry nie dotykać” I tymże sposobem zrobiłam
całkiem udaną pieczeń z indyka, upiekłam chleb na zakwasie,
obrobiłam zdjęcia i wysłałam do fotolabu, posprzątałam
mieszkanie itd..... Dziś znów spojrzałam na „górę papierów”
pozostały mi dwie możliwości: albo góra albo mycie okien. To
drugie ze względu na temperaturę -10 C odpadło, cóż przyszedł
czas by zmierzyć się z „górą”.
Po kilku godzinach ciężkiej pracy
„góra” zmieniła się w maleńki, niepozorny stosik papierów z
którym mam zamiar jutro rozprawić się ostatecznie.
W ramach relaksu i poprawy humoru
wieczorem zaczęłam przeglądać zdjęcia z ostatniego pobytu na
ranczo. Pragnę zaprezentować piękny romantyczny pomost.
Myślę, że ową drewnianą budowle
można pomostem nazwać, bo molo to chyba większe i nad morzem , a
most łączy sobą dwa kawałki lądu. Ten piękny pomost
położony jest nad jednym z mniejszych stawów. Znalazłam go
podczas letniej przechadzki po lesie. Wyglądał cudnie. Warunki by
go sfotografować były obiecujące – może aż nadto obiecujące.
Po pierwsze o lustro wody uderzały krople deszczu, po drugie wyszło
za chmur słonko i za pomostem pokazała się piękna tęcza a na
dodatek po stawie płynęła rodzina kaczek. Zaaferowana tym widokiem
przedarłam się przez zarośla i ….. prawie wbiegłam na pomost.
Prawie, bowiem zapomniałam, iż mokre deski zdecydowanie zmieniają
swoje właściwości. Na pomoście moje nogi zupełnie straciły
przyczepność do podłoża. Szamotanina (nierówna walka by utrzymać
równowagę, nie wpaść do wody, a przede wszystkim uratować sprzęt) skutecznie spłoszyła kaczki. Zanim się pozbierałam i odzyskałam
równowagę zwłaszcza psychiczną -zniknęła tęcza, pozostał
tylko deszcz.......
W czasie świąt znów wybrałam się
na spacer nad małe stawy. Chciałam drewnianą konstrukcję pokazać Wojtkowi.
Mimo, iż w stawie nie było wody,
pokryty szronem pomost i tak pięknie się prezentował . Tym razem
na niego nie wbiegałam, zrobiłam fotkę i szepnęłam: do zobaczenia
wiosną :-)
Wszystkiego Dobrego W Nowym Roku !
OdpowiedzUsuńJa również mam pewną pracę papierkową do wykonania i strasznie mnie od niej odpycha, nawet nasz pies wrócił po 8-miesięcznym spacerze żeby pomóc mi się odciągnąć od tej roboty.
Pozdrawiam serdecznie, Tomek.
Dziękuję.
UsuńWidzę,iż papierologia na koniec roku wszystkim doskwiera ;-)
Pozdrawiam,
Edyta
A orzeł nad Wami:-)))
OdpowiedzUsuńA ja się zastanawiałam co to za ptak ;-)
UsuńA tak poważnie to w okolicy gniazdują bieliki. Jednakże jak na razie nie miałam przyjemności spotkać.
Pozdrawiam,