poniedziałek, 14 stycznia 2013

Znalezione w lesie, czyli o romantycznym pomście i nie tylko

Za oknem w „prawie mieście” szaleje śnieżyca- zima w pełni.

Początek roku to dla mnie zawsze okres wzmożonej pracy. Trzeba się zapoznać z zmianami w przepisach, zamknąć stary rok i przerobić górę papierów.

Od kilku dni owa „góra papierów” zalega na kuchennym kredensie i złośliwie szczerzy do mnie zęby. Ja tymczasem co spojrzę na „górę” zaczynam wymyślać: „co by tu robić by tej góry nie dotykać” I tymże sposobem zrobiłam całkiem udaną pieczeń z indyka, upiekłam chleb na zakwasie, obrobiłam zdjęcia i wysłałam do fotolabu, posprzątałam mieszkanie itd..... Dziś znów spojrzałam na „górę papierów” pozostały mi dwie możliwości: albo góra albo mycie okien. To drugie ze względu na temperaturę -10 C odpadło, cóż przyszedł czas by zmierzyć się z „górą”.

Po kilku godzinach ciężkiej pracy „góra” zmieniła się w maleńki, niepozorny stosik papierów z którym mam zamiar jutro rozprawić się ostatecznie. 

 
W ramach relaksu i poprawy humoru wieczorem zaczęłam przeglądać zdjęcia z ostatniego pobytu na ranczo. Pragnę zaprezentować piękny romantyczny pomost.


Myślę, że ową drewnianą budowle można pomostem nazwać, bo molo to chyba większe i nad morzem , a most łączy sobą dwa kawałki lądu. Ten piękny pomost położony jest nad jednym z mniejszych stawów. Znalazłam go podczas letniej przechadzki po lesie. Wyglądał cudnie. Warunki by go sfotografować były obiecujące – może aż nadto obiecujące. Po pierwsze o lustro wody uderzały krople deszczu, po drugie wyszło za chmur słonko i za pomostem pokazała się piękna tęcza a na dodatek po stawie płynęła rodzina kaczek. Zaaferowana tym widokiem przedarłam się przez zarośla i ….. prawie wbiegłam na pomost. Prawie, bowiem zapomniałam, iż mokre deski zdecydowanie zmieniają swoje właściwości. Na pomoście moje nogi zupełnie straciły przyczepność do podłoża. Szamotanina (nierówna walka by utrzymać równowagę, nie wpaść do wody, a przede wszystkim uratować sprzęt) skutecznie spłoszyła kaczki. Zanim się pozbierałam i odzyskałam równowagę zwłaszcza psychiczną -zniknęła tęcza, pozostał tylko deszcz.......

W czasie świąt znów wybrałam się na spacer nad małe stawy. Chciałam drewnianą konstrukcję pokazać Wojtkowi.

Mimo, iż w stawie nie było wody, pokryty szronem pomost i tak pięknie się prezentował . Tym razem na niego nie wbiegałam, zrobiłam fotkę i szepnęłam:  do zobaczenia wiosną :-)


4 komentarze:

  1. Wszystkiego Dobrego W Nowym Roku !

    Ja również mam pewną pracę papierkową do wykonania i strasznie mnie od niej odpycha, nawet nasz pies wrócił po 8-miesięcznym spacerze żeby pomóc mi się odciągnąć od tej roboty.

    Pozdrawiam serdecznie, Tomek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.

      Widzę,iż papierologia na koniec roku wszystkim doskwiera ;-)


      Pozdrawiam,
      Edyta

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. A ja się zastanawiałam co to za ptak ;-)
      A tak poważnie to w okolicy gniazdują bieliki. Jednakże jak na razie nie miałam przyjemności spotkać.

      Pozdrawiam,

      Usuń