Od kilku dni docierają do nas z wszystkich stron niepokojące
wiadomości dotyczące wirusa. Przez Polskę przetoczyła się fala paniki, szturm
na sklepy, apteki, zamknięte szkoły i inne instytucje. Zapewne jak każdy czuję
pewien niepokój, martwię się o zdrowie swojej rodziny i przyjaciół oraz aspekt
ekonomiczny wirusowej zawieruchy. Jednak w tym całym zamieszaniu dostrzegam
maleńką optymistyczną iskierkę .
Po
pierwsze by nie zwariować od tych Hiobowych wieści słuchamy więcej muzyki,
spędzamy czas rodzinnie a przede wszystkim nareszcie jest chwila by porozmawiać
przez telefon z znajomymi i dalszą rodziną bo przecież na ogół większość też
siedzi w domach.
Szczęśliwie szturmować sklepów nie musiałam. Życie na
wsi nauczyło mnie, mieć zawsze w domu żelazne zapasy podstawowych artykułów spożywczych
gdyż nigdy nie wiadomo z jakim żywiołem człowiekowi przyjdzie się zmierzyć. Zatem zamiast marketu spacer po lesie, a w lesie
jakby nigdy nic, dzikie ptactwo opanowało stawy, na drzewach pojawiają się
coraz to większe pąki, szarość powoli ustępuje zieleni.
Jednakże za kilka dni kończymy
wiosenny urlop, trzeba będzie wrócić do miasta i nauczyć się funkcjonować w nowej rzeczywistości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz