Grobla pomiędzy stawami
porośnięta jest pięknymi starymi drzewami, nadającymi temu miejscu tajemniczość
i nieco baśniowy urok. Grube pnie porośnięte
mchem, korzenie na których można usiąść jak na ławeczce, gęste korony przepuszczające
tylko odrobinę światła, to wszystko tworzy niesamowity klimat. W takich miejscach moja wyobraźnie od razu
podsuwa mi scenariusze jak z filmów fantasy.
Podczas jednego z
pierwszych spacerów przez groblę, gdy
słońce leniwie chyliło się ku zachodowi, rzucając na ścieżkę długie cienie na
jednym z drzew zauważyłam wybrzuszenia które przypominały twarz. Drzewo o
wielkim nosie, wyraźnie uśmiechało się do mnie półgębkiem, przypominało
strażnika lasu z słowiańskiego bestiariusza.
Swoim odkryciem
podzieliłam się z córką, nazwałyśmy sędziwego buka „uśmiechniętym drzewem”.
Wielokrotnie
chodząc na spacery z znajomymi pokazywałyśmy z dumą uśmiechnięte drzewo, niestety
nie wszyscy podzielali nasz entuzjazm, niektóre bardziej znerwicowane jednostki ludzkie
twierdziły, że drzewo wygląda upiornie.
Z
czasem zaczęłam podejrzewać buka, iż faktycznie zamieszkuje go strażnik lasu,
który wyczuwa co przybyszowi gra w duszy
i ukazuje oblicze odpowiednie do melodii. Bądź co bądź zaprzyjaźniłam się ze
staruszkiem, przechodząc koło niego zawsze poklepywałam go korze, czasem przysiadałam
na korzeniach by odpocząć lub poobserwować ptactwo, a On do mnie się uśmiechał.
Niestety
tej wiosny uśmiechnięty staruszek przegrał walkę z żywiołem.
Huraganowy
wiatr, który kilka tygodni temu przetoczył się przez naszą okolicę zdemolował
nie tylko dach na naszej hacjendzie ale narobił sporo szkód łamiąc drzewa i
uszkadzając budynki.
Grobla straciła odrobinę
swojej magii jednak mam nadzieję, iż strażnik lasu znajdzie sobie nowe drzewo i
to gdzieś w pobliżu naszego domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz