Od kilku dni nie mam czasu by się
wyspać. Wieczorami zawsze znajdę coś co jeszcze trzeba zrobić a
rano pobudka tuż po 6. Wczoraj Pan Mąż wrócił z pracy koło 23,
ponieważ ważnych tematów do omówienia nazbierało się sporo
poszliśmy spać dobrze po północy. Następnego ranka Pan Mąż
miał odwieść dzieci do szkoły więc wszystko wskazywało na to,
że drzemiąca w mym wnętrzu sowa nareszcie się wyśpi. Taki był
plan a życie …...
Kiedy zaczęło świtać za okna doszły
mnie dziwne dźwięki przypominające pianie koguta, popiskiwanie.
Moja świadomość powoli powracała z krainy snów i zaczęła
rozważania :
-jestem w „prawie mieście” tu nie
ma kogutów … tu są bażanty, ale czemu one pieją , zaraz zaraz
one nie potrafią piać, co tam za oknem tak hałasuje ?
Ciekawość zwyciężyła sięgnęłam
ręką po aparat zwlekłam się z łóżka i poczłapałam w stronę
okna.
Zaglądam, a tam chrumkająca rodzinka
buszuje pod winogronami.
Po foto sesji spojrzałam na zegarek było parę minut po 5. Cóż nie udało się tym razem ;-)
Wyśpię się na ranchu.
Łączę się w bólu, też mam w domu takiego dzika co nie daje spać, a biologiczny budzik ma ustawiony właśnie na piątą rano :)
OdpowiedzUsuń