Dokładnie tydzień temu o poranku
mieliśmy już całkiem solidny przymrozek -2C, a wiem o tym bo z
samego rana wyjeżdżaliśmy na wieś. Tym razem pakowania
wielkiego nie było tylko parę ciuchów i torba z wysłużonym
Cannonem, poszło sprawnie. Podczas podróży wyobrażałam sobie
jak to będzie na wsi fajnie ….. to szuranie w kolorowych liściach,
zbieranie kasztanów, leśne przechadzki może i jakiegoś grzyba
znajdę …..
Po dotarciu na miejsce zderzyłam się
z całkiem zieloną rzeczywistością. Koło drewutni w małym
klombiku kwitły kwiaty, latały motylki i pszczółki, trawa się
zieleniła, lecz ani śladu jesieni!
Następnego dnia poszłam szukać
zaginionej pory roku do lasu. Znalazłam trochę suchych liści,
przekwitłych wrzosów, dwa nadgryzione przez ślimaki podgrzybki.
Na
stawach wytropiłam stadko dzikich gęsi, które godzinę wcześniej
przelatywały nad naszym domem.
Wypatrzyłam też konia pracującego
przy wyrębie, jesieni nie znalazłam !
Narzekać bardzo nie będę bądź co
bądź weekend był udany, pogoda dopisała, może następnym razem
będzie bardziej kolorowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz