wtorek, 14 października 2014

Babie lato, inwazja szalonych biedronek, o jesieni cz. II

   W ubiegły czwartek odwiozłam Martynę do szkoły następnie pojechałam do miasta załatwiać przeróżne sprawy. Gdzieś pomiędzy pocztą a bankiem stwierdziłam, iż jestem już dobrze zmęczona a może po prostu mi gorąco uf... Odstałam swoje na poczcie w końcu mogłam wracać do domu, wsiadłam do auta spojrzałam na termometr – wskazywał 25 C. Piękne mamy lato tej jesieni !

Po 20 minutach dojechałam do domu, zaparkowałam auto, poszłam zamknąć bramę a tu pac . Coś mi spadło na ramię, za chwilę pac na włosy, pac na nos. Strzepnęłam z siebie to coś, spoglądam w górę co to na mnie tak paca (hm.... raczej nie szyszki z sosen). Nade mną latała chmurka złożona z biedronek :-)

W domu sytuacja nie lepsza, nie dało się okna otworzyć Na ścianie i szybach siedziały kropkowane stworki, które z wielką determinacją próbowały wśliznąć się do domu. Nawet założone moskitiery nie stanowiły dla nich większej przeszkody. Biedronki w oka mgnieniu prześlizgiwały się pod uszczelkami i przez otwory odwodnieniowe. Cóż wywietrzę wieczorem.

Następnego dnia mój Tata po powrocie od znajomych opowiadał, że i oni przeżyli inwazję biedronek.. Takich ilości kropkowanych chrząszczy na polach w swoim życiu jeszcze nie widzieli.

Zastanawiam się co to znaczy: -czyżby czekała nas mroźna zima ? -a może łagodna ?

A może..... (teoria mojej kuzynki) te biedronki zwariowały ze szczęścia, w końcu nie często się zdarzają „upały” w październiku.
 




Tegoroczne "babie lato" jest bardzo udane w naszym „prawie mieście”

W Sobotę wybrałam się z córką do pobliskiego parku, tam znalazłam to czego szukałam …. wszystkie barwy jesieni !






Mam taką cichą nadzieję, że kiedy przyjdą wiatry by zdmuchnąć kolorowe ubranka z drzew w centrum, pojadę na wieś na południe i tam jeszcze zdążę nacieszyć oczy barwnym lasem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz