Stało się, piękna kolorowa jesień
odeszła w zapomnienie - nastała pora mgieł i szarości.
W takich okolicznościach przyrody
ciężko wykrzesać z siebie odrobinę optymizmu. Wszystko człowieka
wkurza: to że jedyną drogę dojazdową do posesji mu rozkopali, to
że wszędzie są korki, że brak miejsc parkingowych, że ciasno,
tłoczno i brudno. Chodzę więc z spuszczonym nosem, obecna ciałem
ale nie duchem.
Przez tą nieobecność ducha nawet nie
wiem kiedy, cudownie rozmnożyły mi się koty.
A było to tak :
Mój Tato posiada dwa czarne kocury. Zwierzaki na przemiennie albo wylegują się
na sofie w salonie, albo brykają po podwórku. Generalnie kotami
zajmuje się Tato, ale na czas jego nieobecności kociska wdrożyły
własne procedury. I tak gdy kot widzi mnie w domu puka łapką w
szybę drzwi tarasowych. Otwieram, wpuszczam kota do środka, kot
miauczy, drapię (miziam) kota , następnie napełniam kocią miskę
i mogę odejść. Tak na marginesie dodam, że kot niepomiziany nie
chce jeść tylko dalej miauczy wiec drapanie kota jest punktem
obowiązkowym. Najedzony kot ucina sobie drzemkę a później
wychodzi z domu głównymi drzwiami z którymkolwiek z pozostałych
domowników. Ponieważ zrobiło się chłodno kot po półgodzinnym
wietrzeniu futra znów puka w drzwi balkonowe i domaga się miski. Do
tego koty są dwa więc procedura powtarza się dość często,
właściwie ciężko zliczyć ile razy dziennie.
W zeszłym tygodniu schodzę do salonu,
- czyżby wzrok mnie zawodził ! Widzę …... trzy czarne koty
wylegujące się na sofie !!!
Wołam syna i pytam :
- wpuściłeś kota ?
- Tak wpuściłem i dałem michę.
- Ale jeden jest nie nasz !
Na skutek zamieszania i hałasu w
pokoju, jeden z czarnych kotów otworzył oczy, przeciągnął się i
spokojnym krokiem podszedł do balkonowych drzwi - ten był „nie
nasz”.
Następnego dnia z przejęciem
opowiadałam Ojcu o kocich perypetiach a Tata spokojnie wyjaśnił, że
owszem pojawił się jeszcze jeden kocur, przyszedł z ogródków
działkowych, wprowadził się do garażu (wchodzi tam sobie przez
kocią klapkę w drzwiach ).
Kot zwierze
inteligentne - podpatrzył procedurę wejścia do salonu u naszych
kotów i ją z powodzeniem zastosował.
Obecnie „nie nasz” mieszka w garażu i tam się stołuje a czasami gdy ktoś się pomyli dostaje bonusową
miskę w domu. Przez te bonusy zrobił się zdecydowanie grubszy, łatwiej go teraz odróżnić od „naszych” kocurów ponadto
zaprzyjaźnił się z moją córką, dostał imię „Misio” i
właściwie jest już nasz ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz