piątek, 7 listopada 2014

Kocie sprawy a raczej kocie sztuczki.


Stało się, piękna kolorowa jesień odeszła w zapomnienie - nastała pora mgieł i szarości.
W takich okolicznościach przyrody ciężko wykrzesać z siebie odrobinę optymizmu. Wszystko człowieka wkurza: to że jedyną drogę dojazdową do posesji mu rozkopali, to że wszędzie są korki, że brak miejsc parkingowych, że ciasno, tłoczno i brudno. Chodzę więc z spuszczonym nosem, obecna ciałem ale nie duchem.
Przez tą nieobecność ducha nawet nie wiem kiedy, cudownie rozmnożyły mi się koty.
A było to tak :
 
Mój Tato posiada dwa czarne kocury. Zwierzaki na przemiennie albo wylegują się na sofie w salonie, albo brykają po podwórku. Generalnie kotami zajmuje się Tato, ale na czas jego nieobecności kociska wdrożyły własne procedury.   I tak gdy kot widzi mnie w domu puka łapką w szybę drzwi tarasowych. Otwieram, wpuszczam kota do środka, kot miauczy, drapię (miziam) kota , następnie napełniam kocią miskę i mogę odejść. Tak na marginesie dodam, że kot niepomiziany nie chce jeść tylko dalej miauczy wiec drapanie kota jest punktem obowiązkowym. Najedzony kot ucina sobie drzemkę a później wychodzi z domu głównymi drzwiami z którymkolwiek z pozostałych domowników. Ponieważ zrobiło się chłodno kot po półgodzinnym wietrzeniu futra znów puka w drzwi balkonowe i domaga się miski. Do tego koty są dwa więc procedura powtarza się dość często, właściwie ciężko zliczyć ile razy dziennie.
W zeszłym tygodniu schodzę do salonu, - czyżby wzrok mnie zawodził ! Widzę …... trzy czarne koty wylegujące się na sofie !!!
Wołam syna i pytam :
        • wpuściłeś kota ?
        • Tak wpuściłem i dałem michę.
        • Ale jeden jest nie nasz !
Na skutek zamieszania i hałasu w pokoju, jeden z czarnych kotów otworzył oczy, przeciągnął się i spokojnym krokiem podszedł do balkonowych drzwi - ten był „nie nasz”.

Następnego dnia z przejęciem opowiadałam Ojcu o kocich perypetiach a Tata spokojnie wyjaśnił, że owszem pojawił się jeszcze jeden kocur, przyszedł z ogródków działkowych, wprowadził się do garażu (wchodzi tam sobie przez kocią klapkę w drzwiach ).
Kot zwierze inteligentne - podpatrzył procedurę wejścia do salonu u naszych kotów i ją z powodzeniem zastosował.
Obecnie „nie nasz” mieszka w garażu i tam się stołuje a czasami gdy ktoś się pomyli dostaje bonusową miskę w domu. Przez te bonusy zrobił się zdecydowanie grubszy, łatwiej go teraz odróżnić od „naszych” kocurów ponadto zaprzyjaźnił się z moją córką, dostał imię „Misio” i właściwie jest już nasz ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz