Dziś oficjalnie rozpoczęło się
lato, jednak nie odczuwam tego specjalnie. Nad naszymi głowami co
rusz przetaczają się ciemne chmurzyska z których ostro popaduje a
temperatura raczej wczesnowiosenna niż letnia.
Koty pozwijały się w kulki i śpią
(biorą pogodę na przeczekanie)
Noce zimne i.....
właśnie będąc przy nocach, z powodu
chłodów w ogóle nie słychać świerszczy pojawił się natomiast
nowy dźwięk, który od kilku dni wyrywa mnie ze snu. Dźwięk
wydaje z siebie jakieś zwierze to pewne ale jakie, tego nie wiem.
Jakby kwakanie połączone z kumkaniem umiejscowione jest w koronach
brzóz rosnących przed naszą sypialnią. Jest też na tyle głośne
i namolne, iż dwie noce temu nie wytrzymałam chwyciłam latarkę i
wyszłam na taras sprawdzić co tak niemiłosiernie drze dziób.
Niestety złoczyńcy nie wypatrzyłam. Oczami wyobraźni widziałam
chichrającą się ze mnie kaczkożabę.
Podczas ostatniego pobytu na wsi wydawało mi się że i tam świerszcze przycichły. Jednakże w przypadku wsi to wina nie tyle zimnych nocy a raczej nalotów szpaków, które rano czyszczą trawę przed domem z wszelkich robaczków i świerszczy.
A na koniec zdjęcie wspomnianej wcześniej idealnej kociej kuli znalezionej pod krzakiem jaśminu :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz