Kilka dni temu otrzymałam od pani Stawowej intrygujące zdjęcie. Przedstawiało ono ekshumację hrabiny Elisabeth Frenzel, pochowanej na grobli. O hrabinie wspominałam już nieraz, bo w okolicy krąży o niej wiele legend. Była właścicielką Duczowa Małego i Jedlisk. Podania głoszą, że felernego dnia poszła do lasu, by wykopać ukryte złoto i uciec z nim za granicę. Sowieccy żołnierze, licząc na szybki zarobek, próbowali wyciągnąć od niej informacje o miejscu ukrycia skarbu. Ponieważ milczała, zamordowali ją.
Tyle mówi legenda, która co
roku przyciąga poszukiwaczy skarbów przeczesujących groblę z wykrywaczami
metalu. Prawda była jednak mniej barwna: hrabina została wyprowadzona ze swojej
posiadłości i brutalnie zamordowana w lesie. Mieszkańcy wioski pochowali ją na
grobli i przez te wszystkie lata dbali o jej grób. My również tam zaglądaliśmy,
a w Zaduszki zapalaliśmy znicz.
Szczerze mówiąc, nie rozumiem,
dlaczego grupa historyków wpadła na pomysł ekshumacji i przeniesienia szczątków
na „ziemię poświęconą” – na cmentarz wojenny w Nadolicach Wielkich. Odnoszę
wrażenie, że w ten sposób region został pozbawiony kawałka swojej historii.
Osobiście uważam, że jako właścicielka ziemska chciałabym spocząć na własnym
terenie, wśród szumu sosen i śpiewu ptaków. Zrobiło mi się po prostu smutno –
najpierw odebrano Elisabeth życie, a teraz nawet miejsce wiecznego spoczynku.
Mam jednak nadzieję, że duch hrabiny nadal będzie czuwał nad naszą wioską.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz