niedziela, 19 lipca 2020

Rok komara


Azjaci rozpoczęli  Nowy Rok 25-go stycznia – według Chińskiego horoskopu Rok Szczura. My świętowaliśmy tradycyjnie 1 stycznia  i jak podejrzewam mamy Rok Komara.
Tegoroczne lato jest typowo polskie: nie za gorące, nieco deszczowe, trochę burzowe ogólnie takie jak lato powinno być więc narzekać nie powinnam. Jest jedno małe „bzyczące” ale, które namnożyło się do rozmiaru plagi,  skutecznie utrudniającej życie. Komary opanowały okolice aby cokolwiek zrobić na zewnątrz domu trzeba (mimo ciepła) stosownie się ubrać lub poczekać na wiatr, który rozgoni owady. Nie ma mowy o wieczornym siedzeniu na tarasie i podziwianiu zachodów słońca ☹.
Można za to (pod warunkiem że się człowiek nie zatrzymuje) jeździć na wycieczki rowerowe.
Wczoraj namówiłam córkę na dłuższy wypad kilka wiosek dalej by odwiedzić rodzinę. Przejażdżka była udana, pogoda dopisała, komary nas nie dogoniły mimo jazdy przez lasy i pola.  Jednak na powrocie zauważyłam na koszulce i rękach jakieś takie maleńkie czarne robaczki, pedałując nie zwracałam na nie specjalnej uwagi. W domu kurz i robaczki spłukałam z siebie prysznicem.
Koszmar rozpoczął się następnego dnia. O 5 rano obudziło mnie straszliwe swędzenie wpierw ręki potem nogi, oprzytomniałam i pokojarzyłam fakty - te robaczki które przykleiły się do mnie w czasie jazdy. Na ugryzienia meszek reaguję opuchlizną. Przypomniawszy sobie ilość czarnego paskudztwa wystraszyłam się, że mogę tego ataku nie przeżyć, pobiegłam po ziołowy specyfik  na takie właśnie okazje……  Nie spuchłam ale cały dzień spędziłam w domu  liżąc rany a dokładniej  smarując wyskakujące, swędzące  bąble (a mam ich sporo).
Co mnie pogryzło nie mam pojęcia.  Córka też była oblepiona czarnymi robaczkami  a nie odniosła uszczerbku na zdrowiu.  



Aby nie kończyć posta marudzeniem wstawiam zdjęcia okolicy zrobione tego pięknego polskiego lata .

  




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz