środa, 22 marca 2017

Poranne spotkanie z Bielikiem

Po trzech miesiącach udało się wygospodarować trochę czasu by pojechać na rancho. Pogoda nie zapowiadała się rewelacyjnie a moja optymistyczna część duszy szeptała: „deszcz też bywa piękny !”  Tak na wszelki wypadek oraz  w tęsknocie za żurawiami spakowałam aparat.  
W Piątak dotarliśmy na miejsce, przywitał nas deszcz. Po rozpakowaniu bagaży i mimo mżawki poszłam z Panem Mężem na spacer nad stawy. W lesie czuć i słychać wiosnę, stawy napełnione wodą, kaczki, łabędzia a nawet znajoma para gęsi – wszystko na swoim miejscu :-)
Kolejnego poranka znów mżawka. Wstałam z ciepłego łóżka podchodzę do okna, miałam nadzieję zobaczyć żurawie, wkońcu to z ich powodu przywlekłam z sobą najcięższy obiektyw. Spoglądam lekko jeszcze zaspana przez okno i marudzę: Żurawi nie ma ….. ale chyba coś tam na polu siedzi …  
„Coś” zainteresowało Pana Męża też zwlekł się z łóżka patrzy i komentuje: Duże jak Żurawie ale siedzą…. , może to zmokłe kury giganty.
Spojrzałam jeszcze raz, tym razem przez teleobiektyw, mogłam dostrzec charakterystyczny gruby dziób i wielkie szpony ależ to  ….. najprawdziwsze Orły Bieliki ! Poczułam się naprawdę wyróżniona, jest ich w Polsce tylko 650 par, a ja tak z rana, w piżamie mogę je sobie oglądać.

Zrobiłam parę zdjęć przez lekko uchylone okno.  Ubrałam się i zachowując najwyższą ostrożność wyszłam tyłem domu na podwórko. Moje przypuszczenia co do czujności dostojnych gości były słuszne, gdy tylko wystawiłam obiektyw zza krzaka berberysu na polu był już tylko jeden Orzeł, który właśnie zbierał się do odlotu. 


















Wiosna nad Stawami !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz