Po
trzech miesiącach udało się wygospodarować trochę czasu by pojechać na rancho.
Pogoda nie zapowiadała się rewelacyjnie a moja optymistyczna część duszy
szeptała: „deszcz też bywa piękny !” Tak na wszelki wypadek oraz w tęsknocie za żurawiami spakowałam aparat.
W
Piątak dotarliśmy na miejsce, przywitał
nas deszcz. Po rozpakowaniu bagaży i mimo mżawki poszłam z Panem Mężem na
spacer nad stawy. W lesie czuć i słychać wiosnę, stawy napełnione wodą, kaczki,
łabędzia a nawet znajoma para gęsi – wszystko na swoim miejscu :-)
Kolejnego
poranka znów mżawka. Wstałam z ciepłego łóżka podchodzę do okna, miałam nadzieję
zobaczyć żurawie, wkońcu to z ich powodu przywlekłam z sobą najcięższy obiektyw. Spoglądam
lekko jeszcze zaspana przez okno i marudzę: Żurawi nie ma ….. ale chyba coś tam
na polu siedzi …
„Coś” zainteresowało
Pana Męża też zwlekł się z łóżka patrzy i komentuje: Duże jak Żurawie ale siedzą….
, może to zmokłe kury giganty.
Spojrzałam
jeszcze raz, tym razem przez teleobiektyw, mogłam dostrzec charakterystyczny
gruby dziób i wielkie szpony ależ to …..
najprawdziwsze Orły Bieliki ! Poczułam się naprawdę wyróżniona, jest ich w
Polsce tylko 650 par, a ja tak z rana, w piżamie mogę je sobie oglądać.
Zrobiłam
parę zdjęć przez lekko uchylone okno. Ubrałam
się i zachowując najwyższą ostrożność wyszłam tyłem domu na podwórko. Moje
przypuszczenia co do czujności dostojnych gości były słuszne, gdy tylko
wystawiłam obiektyw zza krzaka berberysu na polu był już tylko jeden Orzeł,
który właśnie zbierał się do odlotu.
Wiosna nad Stawami !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz