Święta na rancho minęły
pod znakiem bardzo kapryśnej aury wpierw padało a później mocno
wiało. Zachodni wiatr przeraźliwie gwizdał na uszczelkach
okiennych i w kominach, miałam wrażenie, że następny podmuch
zerwie nam dach. Na szczęście nic złego się nie stało co prawda
parę razy przygasł prąd ale dach i gonty pozostały na swoim
miejscu.
Nowy Rok witałam już w
mieście dodając otuchy wystraszonemu Maxowi.
Następne dni to powrót
do pracy i do jesiennej szarości-codzienności. Stagnację pogodową
przerwał niespodziany atak zimy. Zawieje i zamiecie śnieżne a w
prognozach siarczysty mróz. Siedząc w ciepłym domu klikając w
klawiaturę laptopa właściwie się tym nie przejmowałam, aż do
momentu gdy otrzymałam sms-a z Rancha : „Brak zasilania”. W
zimie taki sms to ogłoszenie żółtego alarmu bowiem „brak
zasilania” = brak funkcji podtrzymującej życie – a to = możliwa
śmierć hacjendy przez zamarznięcie!
Nieco poddenerwowana
poszłam spać, w końcu dom jest ocieplony a temperatury jeszcze nie
takie niskie. Natomiast poranek rozpoczęłam od nerwowego
przeglądania sms-ów. Niestety sytuacja bez zmian – czas zgłosić
usterkę.
Dzwonie na pogotowie
energetyczne. Po dodatkowym wstukaniu na klawiaturze 1#3# wysłuchałam
komunikatu, że w moim regionie nie ma usterek ani planowanych
wyłączeń (ups.... czyżby system alarmowy mnie zawiódł), brnę
dalej …. jeśli chcesz zgłosić usterkę wciśnij 1# i znów
komunikat, iż rozmowa w trosce o dobro klienta jest nagrywana …..
(krótko mówiąc budują napięcie). W końcu zgłasza się Pani z
call center mówi „Dzień dobry” z silnym śląskim, nie
znoszącym sprzeciwu, akcentem.
-Spokojnym głosem
wyjaśniam, że chcę zgłosić brak zasilania w miejscowości......
-Pani Pyta : A u sąsiadów
jest prąd?
-Nie mam sąsiadów......
-Pani recytuje mi kolejną
regułkę: jeśli interwencja będzie spowodowana awarią w mojej
nieruchomości to zostanę obciążona kosztami wysłania elektryków
! Pani pyta: czy zabezpieczenia w domu działają prawidłowo ?
-Do cholery skąd mam
wiedzieć przecież jestem 300 km od Rancha ale odpowiadam: TAK !
-Pani pyta (bardo surowym
tonem): Czy główne zabezpieczenie jest włączone ?
-Sekunda zawahania
(wyobrażam sobie co może czuć generał przed naciśnięciem guzika
uruchamiającego wyrzutnie rakietowe gdy widzi na ekranie monitora
zbliżające się pociski nieprzyjaciela ale nie wie, czy to atak
prawdziwy, czy tylko komputer został zhakowany), lekko drżącym
głosem odpowiadam: WŁĄCZONE .
-Pani już słodkim
głosem: OK, zlecenie zostało przyjęte, w najbliższym czasie
pojawi się grupa interwencyjna !
Po tej pełnej napięcia
rozmowie, pojechałam zawieźć Martynę do szkoły. Jednak ziarno
niepewności zasiane przez Panią z call center nie dawało mi
spokoju. O 8 zadzwoniłam do sąsiada (z początku wsi) by zapytać
czy u niego jest prąd. Odpowiedział, że jest i był przez całą
noc.
O kurcze czyżbym musiała
płacić za przyjazd grupy interwencyjnej ! Usterka u mnie – no nie
!
Powoli zaczęłam
obmyślać plan wyjazdu i ewentualnej naprawy, gdy nagle słyszę
dźwięk sms-a „Powrót zasilania”. Chwilę później dzwoni
sąsiad: Byli elektrycy faktycznie jakaś usterka chyba na
transformatorze.
Rety tyle stresu z rana
…..idę z Maxem na spacer
P.S.
Dobrze, że sytuacja została opanowana nadciągają mrozy dziś w ciągu dnia temperatura nie przekraczała -8 C a prognozy mówią o -17C.