wtorek, 5 lipca 2016

Pies - ptasi ratownik

Po południu rozdzwonił się telefon , spoglądam na wyświetlacz mój sąsiad z rancha. Pierwsza myśl: o cholewcia dach nam zerwało. Na szczęście wszystko w najlepszym porządku, sąsiad chciał się dowiedzieć dlaczego nas jeszcze nie ma, i poinformować że trawa nam wyrosła (znaczy odstaje od wyznaczonych standardów ) Wyjaśniłam, że wszystko ok, praca mnie zatrzymała w mieście, niebawem przyjedziemy.

 Trochę się o rancho a raczej o mój rachityczny ogródek niepokoję. Najpierw upały a później burze. W centrum burz było sporo wpierw takie niewinne właściwie nie robiły większych szkód poza wytrzepywaniem z gniazd młodych ptaków. Pewnie bym na ten fakt nie zwróciła uwagi ale mój czteronożny przyjaciel i owszem. Zaganiał pisklaki w jedno miejsce i chciał się nimi opiekować. Cóż mi pozostało łapałam podlotki i z powrotem wsadzałam w gniazda gdzie czekali na nie zdenerwowani rodzice. Tak uratowałam trzy kosy i jedną sójkę (prezentowaną na zdjęciu obok).
 
Tyle o burzach łagodnych jednak przedwczoraj przyszła burza która wyrwała z korzeniami drzewo rosnące przed domem i rozłupała na pół piękną renklodę w sadzie. Może nie są to wielkie straty ale na owoce z tejże renklody czekałam 10 lat a drzewo przed domem tez miało już swój wiek było piękne i dostojne …..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz