Sąsiad podsyła mi zdjęcia robione na
rancho to przebiśniegi, to klucz przelatujących gęsi. Widać na
południu bardziej wiosennie, tymczasem w centrum szaro mglisto,
poranki mroźne i śnieg od czasu do czasu. Dziś za oknem upolowałam
gile – ptaszki raczej symbolizujące zimę. Normalnie pewnie bym
się martwiła ale w tym roku: radocha z zimy ! ( ….... lodowisko
będzie dłużej czynne!)
Nasze łyżwowe szaleństwo udzieliło
się też Panu Mężowi. Przeszedł już etap pingwinka i wspina się
na wyższe poziomy, obecnie próbuje opanować „upadki
kontrolowane”.
Mnie natomiast kilka dni temu
podkusiło, schodząc z lodowiska zapytałam Pana z obsługi czy
ostrzą łyżwy i robią rowek, odparł że oczywiście. Oddałam
łyżwy do serwisu, po chwili były gotowe, niby naostrzone ale rowek
zniknął całkowicie. Następnego dnia jeżdżąc przeklinałam
serwis gdyż nogi rozjeżdżały mi się na wszystkie strony.
Miało
być profesjonalnie a wyszło jak zawsze.
Zaczęłam drążyć temat ostrzenia,
okazało się że :
- Łyżwy zgodnie z dyrektywą UE ze względów na bezpieczeństwo konsumentów trafiają do sklepów tępe :-(
- Można sobie zaostrzyć jednakże w Warszawie są tylko dwa miejsca gdzie ostrzą z rowkiem.
Wniosek: jak ktoś w "Pipidówie Dolnej"
kupi przez internet łyżwy to musi później z nimi jechać do
miasta wojewódzkiego by je naostrzyć.
Dziwnie jest w tej Unii …. tępe
łyżwy, proste banany, czajniki elektryczne o mniejszej mocy, chyba
tylko po to by urzędnicy unijni dłużej wodę gotowali i mieli dłuższe
przerwy, no tu akurat jakiś ukryty sens jest !
Na koniec drobny, pozytywny, choć jak na razie wazonowy ale jednak: akcent wiosenny ;-)