Tym razem wiatr poczynił spore zniszczenia. Zaraz po rozpakowaniu bagaży i napaleniu
w piecu poszliśmy ogarnąć obejście. Połowa poszycia z dachu
drewutni odfrunęła, niszcząc przy tym ogrodzenie. Wpierw naprawa
płotu później wyjazd po zakup nowego gontu.
Kiedy wracaliśmy do domu zadzwonił syn z informacją: fachowcy
właśnie dotarli. Cieszyłam się, że dekarze przybyli pierwszego
dnia, że sprawnie wkleili brakujące gonty na domu a później
naprawili dach na drewutni.
Następnego dnia mogłam spokojnie
oddać się pracą ogrodowym. Męska część rodziny kosiła i
kopała, żeńska część siała i sadziła. W przerwie od
ciężkich prac pojechałam z Panem Mężem do pobliskiej szkółki
wybrać drzewa na wiatrochron. Planowałam klony i brzozy
ostatecznie zakupione zostały brzozy, wiąz i ….metasekwoje.
Późnym popołudniem zakupiony towar P. Andrzej dostarczył na nasze
włości. Do wieczora uporaliśmy się z sadzeniem a było tego
trochę: 3 spore metasekwoje (z których jestem bardzo dumna ) 1
wiąz, 1 brzoza brodawkowa i 4 (rachityczne) brzozy papierowe.
Po dwóch intensywnych dniach pracy w
Niedzielę zasłużony odpoczynek i spacer nad stawy.
Natomiast w Poniedziałek powtórka z
rozrywki ….. zaczęło się niewinnie – ochłodzeniem i wiatrem
który z godziny na godzinę przybierał na sile. Na polach za domem
rozpętała się piaskowa zawierucha. Coś co wpierw wzięłam za
dym okazało się pędzącymi w naszą stronę tumanami kurzu.
Pierwsze poważniejsze uderzenie wiatru i o zgrozo …. gont znów
podrywa do góry.
Ubrani w nieprzemakalne kurtki
rzuciliśmy się ratować dach. Na drewutni metodą góralską
poukładaliśmy deski by docisnęły gont. Kiedy sytuacja była już
nieco opanowana Pan Mąż mamrocząc zaklęcia pod adresem fachowców
wsiadł do auta, pojechał do miasteczka kupić mazidło do
podklejania gontu.
W tym czasie ja ściągnęłam z internetu
instrukcję montażu gontu. Po zapoznaniu się z lekturą okazał się
że dekarze trochę przyoszczędzili na gwoździach. Poza tym tak się
śpieszyli że gontu nie zgrzali ani nie podkleili w efekcie tego Pan Mąż spędził pozostałą część dnia na dachu
naprawiając to co dwa dni wcześniej nie do końca naprawili
dekarze.
Wieczorem wiatr się uspokoił, sytuacja została opanowana.
Następnego dnia z rana musieliśmy już
wracać do miasta to był bardzo intensywny przedłużony weekend.
Na dzień dzisiejszy jesteśmy już
ekspertami w kładzeniu gontu. Instrukcja i fora budowlane –
kopalnia wiedzy. Teraz już wiemy że przy narażeniu na mocne porywy
wiatru, gonty na szczycie należy podklejać specjalnym klejem, trzeba też pilnować fachowców by wbijali gwoździe zgodnie z
instrukcją.
Podsumowując: to frustrujące, że
przy każdym etapie budowy inwestor musi się doktoryzować i uczyć
wykonawcę jak ma wykonywać swoją pracę by uniknąć w przyszłości
niemiłych niespodzianek.
Na koniec posta zdjęcie moich metasekwoi, na razie nie prezentują się zbyt okazale ale w niedalekiej przyszłości będą zachwycać.