sobota, 26 kwietnia 2014

Leśne wędrówki i spotkanie z królem przestworzy.


Dobrze pamiętam zeszłoroczny śnieg w Wielkanoc. W tym roku było zdecydowanie przyjemniej ciepło, słonecznie - prawdziwa wiosna. Pogoda zachęcała do spędzenia czasu na świeżym powietrzu. Jak tylko przyjechaliśmy na rancho miałam ochotę popędzić do lasu na małą włóczęgę, ale wpierw obowiązki. Michał chwycił za kosiarkę a reszta rodziny poszła pielić doświadczalne poletko ;-)
Z dumą muszę donieść iż wzeszła: rzodkiewka, pietruszka, szczypior, koper, czekam jeszcze niecierpliwie na sałatę. Za miesiąc pewnie będę podjadać pierwszą własną zieleninkę.
Pan mąż jak zwykle zajął się drobnymi naprawami tego co zepsuło się podczas naszej nieobecności. 
Po dwóch dniach kiedy już z wszystkim co pilne się uporaliśmy, poszłam na samotne leśne wędrowanie.
Lubię się szwendać po lesie z synem ale jeszcze bardziej sama. Idę sobie swoim tempem, czasem przystanę, czasem przysiądę, wsłuchuję się w las, obserwuję. Kiedyś kontem oka zaobserwowałam jakieś niebieskie światełko. Odwróciłam głowę i starałam się wypatrzeć co też mi  mignęło. Po chwili z zarośli obok mnie wyleciał niebieski ptaszek. Właściwie nie byłam pewna czy to ptaszek, bardzo szybko machał skrzydłami, taki niebieski skrzący się punkcik wyglądał jak uciekający złoty znicz z Harrego Pottera.
O spotkaniu opowiedziałam w domu, ale Pan Mąż popatrzył, pokiwał głową i powiedział: niebieski ...? i się świecił .....?  ...chmmm  ?
"Niebieskiego znicza" jeszcze kilka razy spotkałam ale nigdy nie mogłam mu się dobrze przyjrzeć, pozostał dla mnie tajemnicą aż do zeszłych wakacji. Latem byłam odwiedzić Stawowego, chwilę z nim rozmawiałam, zrobiłam nieco zdjęć, odłożyłam aparat, usiadłam na pieńku i w tym momencie  na przeciwko nas na paliku wystającym z wody przysiadł "niebieski znicz". Widok - zjawiskowy, zamarłam w bezruchu. Po dłuższej chwili odważyłam się wyszeptać pytanie: co to za ptak? Niebieski znicz okazał się być zimorodkiem :-)
Mam nadzieję, iż kiedyś go w końcu upoluję i będę mogła przedstawić Panu Mężowi dowód na istnienie znicza (w postaci fotografii- oczywiście).  
Wracając do mojej samotnej świątecznej wędrówki - okazała się owocna zrobiłam trochę zdjęć. Po paru godzinach (jak zwykle straciłam poczucie czasu) stwierdziłam, iż czas wracać do domu.
Nieśpiesznie człapałam znajomą ścieżką, nieco już zmęczona zarówno przejściem paru kilometrów jak i taszczeniem nienajlżejszego przecież sprzętu. Moją głowę zaczęły zaprzątać życiowe przemyślenia i nagle usłyszałam dziwny szum spojrzałam w górę i ..... o matko! Nad czubkami drzew nade mną przelatywał ogromny ptak rozpiętość skrzydeł oceniłam na ponad 2 m, wyraźnie jaśniejsza głowa i szyja oraz jasne plamy na końcówkach skrzydeł.To nie był  jastrząb czy myszołów, chyba miałam zaszczyt spotkać Orła przedniego.  Dostojnie machnął skrzydłami, skierował się w stronę kępy starych wielkich sosen i tam usiadł. Niestety straciłam go z oczu.
Ten szum wielkich skrzydeł nad głową- niesamowite, może będzie nam dane jeszcze się kiedyś spotkać :-)
Poniżej kilka zdjęć z wędrówki:


















Długo szukałam w atlasie tego ptaszka i nadal nie mam pewności czy to  kulczyk.

niedziela, 6 kwietnia 2014

Wiosenne przesilenie czyli pospolite lenistwo.

Początek miesiąca, przede mną góra rozliczeń i papierów wszelkiej maści. Zrobiłam co najpilniejsze a do reszty jakoś nie mogę się zabrać, wymyślam więc najprzeróżniejsze prace by tylko tą stertę papierów odsunąć na później. Tymże sposobem posprzątałam dokładnie łazienkę, umyłam okna, wysprzątałam zakamarki pokoju córki można by rzec: wiosenne porządki mam za sobą.
Bądź co bądź postanowiłam drugą część weekendu przeznaczyć na leniowanie a od Poniedziałku wziąć się ostro do pracy. Efekt:  Niedziela 5.30 słyszę skradanie się Pana Męża (wychodzi do pracy) , przymykam oczy wpadam w drzemkę 6.00 słyszę krzątaninę na dole tym razem dziadek z wnuczkiem zaczynają szykować się do wyjazdu (umówili się z znajomym na wiosenne majsterkowanie). Oj chyba już nie usnę, zaczynam przeglądać gazetę, może jakiś dobry artykuł z ekonomi sprowadzi na mnie sen ..... 7.00 do sypialni wkracza córka już ubrana i uczesana : Dzień dobry mamusiu !
Jest to zadziwiające w tygodniu gdy ma iść do szkoły nie mogę jej dobudzić a jak  ma wolne wstaje nie wiadomo po co tak wcześnie.





A jak się ma do tego wszystkiego wiosna. Otóż będąc na wsi dwa tygodnie temu widziałam kwitnące czeremchy i piękne pąki na naszej śliwo-wiśni. Natomiast na Mazowsze wiosna dotarła  dopiero co. Zresztą nie ma się czemu się dziwić zaledwie cztery dni temu nad ranem mieliśmy przymrozek -6,6C .  




Na koniec posta wiosenne zdjęcie Kowalika, który szykuje sobie mieszkanko. 

 Niezwykły to ptaszek potrafi chodzić po drzewach z głową w dół :-)

wtorek, 1 kwietnia 2014

Tak smakuje życie !


Dwa tygodnie temu pojechaliśmy sprawdzić co słychać na wsi. Tym razem pogoda nas bardzo pozytywnie zaskoczyła.

W piątek było ciepło ale w sobotę to już prawie upał 21 C. 

Spragnieni słońca i ciepła cały dzień spędziliśmy na pracach ogrodowych: było pielenie porzeczek, przekopywanie grządek sianie i sadzenie.  Na razie mój warzywniak jest rozmiaru xxxs właściwie bardziej przypomina poletko eksperymentalne,  ale przecież od czegoś trzeba zacząć.
Martyna udzielała się ogrodniczo – sadziła cebulkę dymkę, robiła to z wielką radością i namaszczeniem. Do każdej wsadzonej cebulki czule przemawiała przekonując ją, że teraz to dopiero będzie jej dobrze. Po zakończonej pracy otrzepała dłonie, rozanielone oblicze zwróciła ku słońcu, przymknęła oczy i z natchnieniem godnym Greckich Filozofów wyrzekła sentencję :
Tak smakuje życie !