Jesień zaczęła się na dobre, piękne kolory, poranne mgły i wietrzne noce, aż żal spędzać ten czas w mieście. Weekend przed wszystkimi świętymi postanowiliśmy spędzić rodzinnie na wsi. Pogoda dopisała, mogłam do woli włóczyć się po lesie. Tym razem las był już nieco cichszy, spokojniejszy, widać, iż przyroda szykuje się do nadchodzącej zimy. Część ptactwa odleciała, na stawach spotkałam jedynie łabędzie krzykliwe wraz z ich jedynym potomkiem. Szkoda, iż z czwórki pisklaków odchował się tylko jeden, widocznie takie są prawa natury.
W sobotę skoro świt
zapakowałam dwa obiektywy i ruszyłam na spotkanie z nieznanym, tym razem
zafascynowana mgłami oraz polami słoneczników obrałam kierunek: polne drogi. Widoki
dopisywały a kiedy nadarzyły się warunki na piękne zdjęcie, obiektyw szerokokątny
odmówił posłuszeństwa. Targałam z sobą ciężki sprzęt by ostatecznie zrobić
zdjęcia telefonem …fuj. Ale nie powinnam
narzekać mogłam nacieszyć się naprawdę pięknym widokiem. A obiektyw cóż, wyślę
w przyszłym tygodniu do naprawy.
Te słoneczniki o tej porze roku są naprawdę fascynujące :)
OdpowiedzUsuń