poniedziałek, 11 listopada 2024

Listopad

 

Listopad.

Moja przyjaciółka twierdzi, że ten miesiąc powinien zostać usunięty z kalendarza bo jest jakiś taki trudny do przeżycia.

Coś w tym jest.  O ile we wrześniu i październiku można cieszyć się kolorami jesieni, babim latem to październik z mgłami, chłodem i mżawką do miłych nie należy.

Od tygodnia nie widziałam słońca, niebo zasnute szarością, do tego wilgoć potęgująca uczucie chłodu, dzień coraz krótszy. Po powrocie z pracy staram się wychodzić na spacery by nieco się poruszać a przy okazji zahartować. Ciągam z sobą nie do końca zadowolonego Pana Męża, który z zapaloną czołówką rozświetla nam drogę. Zapewne znacznie przyjemniejszą alternatywą dla tych szybkich spacerów był by czas spędzony z książką w wygodnym fotelu z kubkiem gorącego kakao. Jednak na takie ekstrawagancje pozwalam sobie tylko w weekend.  Staram się jak mogę, walczę z listopadową melancholią, rozstawiam w domu świece, puszczam muzykę i czekam z utęsknieniem na GRUDZIEŃ kiedy to bez zahamowań będziemy mogły z córką przygotować dom na święta. Mamy mocne postanowienie, iż zaczynamy już 6-go. W Mikołaja planujemy robienie stroików, wieszanie światełek i innych ozdób. Tak dotrwamy do końca roku a od Nowego Roku zacznie przybywać dnia, świat stanie się piękniejszy a Jedliskowy las powoli będzie się budzić ……




sobota, 2 listopada 2024

Jesiennie

Jesień zaczęła się na dobre, piękne kolory, poranne mgły i wietrzne noce, aż żal spędzać ten czas w mieście. Weekend przed wszystkimi świętymi postanowiliśmy spędzić rodzinnie na wsi. Pogoda dopisała, mogłam do woli włóczyć się po lesie. Tym razem las był już nieco cichszy, spokojniejszy, widać, iż przyroda szykuje się do nadchodzącej zimy. Część ptactwa odleciała, na stawach spotkałam jedynie łabędzie krzykliwe wraz z ich jedynym potomkiem. Szkoda, iż z czwórki pisklaków odchował się tylko jeden, widocznie takie są prawa natury.  


 

W sobotę skoro świt zapakowałam dwa obiektywy i ruszyłam na spotkanie z nieznanym, tym razem zafascynowana mgłami oraz polami słoneczników obrałam kierunek: polne drogi. Widoki dopisywały a kiedy nadarzyły się warunki na piękne zdjęcie, obiektyw szerokokątny odmówił posłuszeństwa. Targałam z sobą ciężki sprzęt by ostatecznie zrobić zdjęcia telefonem …fuj.  Ale nie powinnam narzekać mogłam nacieszyć się naprawdę pięknym widokiem. A obiektyw cóż, wyślę w przyszłym tygodniu do naprawy.