czwartek, 4 czerwca 2020

Niecodzienni goście

Nasz ostatni wyjazd na Rancho obfitował w niecodzienne spotkania i przygody. Zaraz po wyjściu z samochodu powitała nas iście apokaliptyczna chmura zwiastująca deszcz. Dlatego  całe popołudnie spędziliśmy krzątając się po i wokół domu. Wieczorem byłam już tak umęczona porządkami, iż marzyłam tylko o przytuleniu się do poduszki.  Przed snem otworzyłam okno w sypialni by nieco przewietrzyć oraz spojrzeć na rozgwieżdżone niebo. Kiedy po cichu szeptałam gwiazdą dobranoc znad stawów dało się słyszeć dziwny klangor. Nie były to znane mi żurawie ani gęsi, widać ktoś nowy wprowadził się do lasu.
Zagadka rozwiązała się następnego dnia.

Korzystając z poprawy pogody wybraliśmy się na spacer. Nad stawami jak zwykle panoszyło się dzikie ptactwo. Na wysepce powstałej po ostatnim czyszczeniu stawu pomiędzy kaczkami dostrzegłam dziwne łabędzie. Niby łabędzie ale jakieś takie trochę mniejsze jakby szarawe i z prostymi szyjami. Przykucnęłam za trzcinami, chwyciłam aparat do ręki, zmarłam w bezruchu czekając aż ptactwo zdecyduje się podpłynąć nieco bliżej.  Pan Mąż wiedział, iż operacja może trochę potrwać toteż poszedł nad śluzę. Kiedy znikliśmy z pola widzenia nowych przybyszy te zaczęły bardzo głośną rozmowę, rozpoznałam dźwięki słyszane w nocy. Nabrałam podejrzeń iż mam do czynienia z łabędziami krzykliwymi. Pstryknęłam parę zdjęć, w domu przyjrzałam się im dokładnie, faktycznie  moje podejrzenia były słuszne.



Łabędzie krzykliwe to naprawdę gratka, w Polsce gniazduje zaledwie 188 par.  Przez kilka kolejnych dni idąc na spacer wypatrywałam ich, zazwyczaj żerowały na południowej części  większego stawu. Ciekawa jestem czy goszczą u nas przelotem czy też zdecydują się pomieszkać dłużej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz