Było to tydzień temu, w środku nocy obudziliśmy się oboje, bowiem sypialnie wypełniała delikatna poświata. Podeszłam do okna aby sprawdzić co emituje światło, księżyc w nowiu więc …..?
Niebo iskrzyło się milionem
gwiazd. Gdyby tak zrobić zdjęcie? Od razu sobie przypomniałam, że Pan Mąż
obiecał towarzyszyć mi w nocnej sesji. Tym razem mu się upiekło ale na następną
noc zaplanowałam zdjęcia w plenerze.
Kolejnego wieczora nastawiłam
budzik na 300 przygotowałam sprzęt i o 315 wyruszyliśmy
na nocne łowy. Forester cicho mrucząc pokonywał leśne piachy, szybko dowiózł
nas do celu, zaparkowałam pod wielką sosną przy dużym stawie. Po wyjściu z
auta przekonałam się co znaczy ciemność. Mym oczom ukazała się smolista czerń
rozświetlona gwiazdami z ich odbiciem w wodzie. Z czasem wzrok zaczął się przyzwyczajać
i wyłapywać kontury przedmiotów. Rozstawiłam statyw, podpięłam aparat,
ustawiłam pilota w komórce, rozpoczęłam przygodę z nocną fotografią. Chłonęłam
całą sobą tą chwilę, las w nocy jest niesamowity: piękny, spokojny a jego tajemniczy klimat podkręcają pohukiwania sów. Chłonęłam i doświadczałam na
sobie spotkanie z naturą i to w dosłownym tego słowa znaczeniu, bowiem gdy
tylko na wschodzie pojawił się delikatny brzask mą ciepłą krew wyczuły bzyczące
krwiopijcze bestie. Pan Mąż ewakuował się do samochodu a ja naciągnęłam kaptur na
głowę. Komary zwabiły nietoperze do tego w ilościach jakich jeszcze nie
widziałam. Kiedy zmieniałam obiektyw w aparacie jeden przeleciał tak blisko, iż
odniosłam wrażenie że musnął skrzydłem mój policzek.
W tak wspaniałych
okolicznościach przyrody miałam przyjemność fotografować Wenus i jej odbicie kąpiące
się w stawie o poranku 😊
Na poniższym zdjęciu cieniutka kreseczka w prawym górnym rogu zdjęcia to prawdopodobnie spalający się w atmosferze meteoryt .
Na koniec piękny wchód słońca nad stawem mniejszym