Zawsze miałam ochotę napisać parę
słów o moich sąsiadach , jednak nigdy się na to nie zdobyłam
gdyż uważałam, że mogliby sobie tego nie życzyć. Wszystkich
bardzo lubię, to mili, serdeczni i uczynni ludzie o bardzo różnych
ścieżkach życiowych i charakterach. Pisząc sąsiedzi nie myślę
tylko o mieszkańcach Jedlisk ale też o osobach związanych z wsią
jak Pan Stawowy z Małżonką (mogłabym z nimi godzinami rozmawiać
o tym co w lesie piszczy) czy gospodarze za lasu u których kupuję
mleko, Pan ze szkółki, mogłabym tak jeszcze długo wymieniać.
Jadnak szczególna osobą był sąsiad -
Pan Tadeusz. Do dziś pamiętam jak przyjeżdżałam doglądać
budowy i któregoś razu zatrzymałam się przed jego bramą by się
kurtuazyjnie przywitać, tymczasem Starszy Jegomość uścisnął
mnie serdecznie a właściwie porwał w swe ramiona i krzyknął
gromko „nasza dziewczyna przyjechała”. Wypowiadał każde
zdanie z śląskim akcentem wtrącając znane mi z domu rodzinnego
słówka. Tak właśnie, poczułam się jak w domu, a Starszy Pan
zajął szczególne miejsce w mym sercu. Między nami nawiązała
się nić sympatii, nasze rodziny się zaprzyjaźniły.
Przez te wszystkie lata za każdym
razem gdy przyjeżdżaliśmy na Rancho nie było mowy by nie wpaść
choć na dwa słowa do sąsiadów.
Dziś otrzymałam sms-a
zawiadamiającego o śmierci Pana Tadeusza.
Przeczytałam i poczułam jak po moich
policzkach płyną zły a w gardle rośnie gula.
Pozostaje mi tylko powiedzieć:
dziękuję za okazaną serdeczność i życzliwość, za opowieści o
dawnych latach snute zimową porą, za ten wspólny czas.........
Cieszę się że mogliśmy się spotkać.