Dawno nie umieszczałam postów na
blogu ani na do niego nie zaglądam, gdyż zapadłam w
hibernację …..
Z błogiego zimowego snu wyrwały mnie
obowiązek zamknięcia roku oraz rozliczenia się z fiskusem. Nie
zagłębiając się w moje zapatrywania polityczne nadmienię jedynie
iż już samo słowo „fiskus” wywołuje w mym organizmie reakcję
wysoce alergiczną. Na przekór losowi uporałam się z papierologią
w dwa tygodnie a następnie wraz rodziną mogłam rozpocząć
ferie zimowe.
Jak wyjazd na ferie to zrozumiałe, że
na naszą wieś. Właściwie mieliśmy w planach tylko nicnierobienie
oraz wyjazd w odwiedziny do teściów, jednak życie samo pisze
scenariusze. Zaraz pierwszego dnia trzeba było zabrać się za
prace remontowe. Szalejące wichury znów wyrwały kilka gontów. Pan
Mąż ruszył reanimować dach. Czekając aż zagrzeje się nieco
klej do podklejania gontu poszedł zrobić rozeznanie okolicy. W
lesie przecinka i tak zaczęliśmy organizować sobie pracę na
najbliższe dni …. bo może by trochę drewna kupić na następną zimę…...
Mimo iż mieszkamy pod samiuśkim lasem
zakup drzewa jest wyzwaniem logistycznym. A wygląda to tak :
- wpierw trzeba sobie upatrzyć w lesie odpowiednią kupę drzewa z nabitym numerem
- następne gdyby ta pierwsza kupa drzewa była by już upatrzona przez kogoś trzeba mieć kupę rezerwową
- w środę rano ( i tylko w środę )o godzinie 7 trzeba stawić się w leśniczówce
- wykupić asygnatę
- wrócić do lasu z asygnatą dogadać z drwalami transport i pocięcie drzewa
- zdzwonić do leśniczego i poinformować iż wszystko jest już dogadane że może przyjechać i podpisać na asygnacie wywóz drzewa z lasu.
Szczęśliwie przebrnęłam przez tą
cała procedurę, stałam się właścicielką 5 m.p. drewna
liściastego oraz wzbogaciłam swoja wiedzę o nową jednostkę
metryczną - metr przestrzenny.
Natomiast syn w ramach budowania
kondycji i rzeźbienia sylwetki a także licząc na parę groszy
zaproponował pomoc przy rąbaniu. Syn rąbał, Córka układała a
Pan Mąż nadzorował i czasami zmieniał Syna. Pod wieczór spora
część była już porąbana i równiuteńko ułożona pod daszkiem
drewutni. Zostało kilkanaście większych pniaków te muszą
poczekać na nasz następny przyjazd bo jak to zwykle bywa brakło
czasu ….
Tak było na wsi .
O małe pagórki w czasie
ferii też zahaczyliśmy.
szykujemy się już na następną zimę ;-)