czwartek, 22 grudnia 2016

Świętecznie


Za oknem prószy nieśmiało śnieg. Ogród przyodziany w zimowe szaty. W domu przygotowania do Świąt: choinka już ubrana, imbirowe ciasteczka upieczone, sernik chłodzi się w sekretnym miejscu na strychu (musi się chłodzić w sekretnym miejscu by nie zniknąć przed Wigilią).
Korzystając z tej świątecznej atmosfery, pragnę Wszystkim życzyć by Boże Narodzenie spędzili w gronie najbliższych, by był to czas pełny spokoju, miłości, odpoczynku i refleksji. Zdrowych i Wesołych Świąt !

środa, 14 grudnia 2016

Pies to motywacja!

  Wracając wieczorem do domu zauważyłam zwieszony nisko nad horyzontem wielki okrąg księżyca. Według przodków pełnia zapowiada mroźną noc. Przodkowie się nie mylili, dopiero wieczór a temperatura już spadła do -5C. Dobrze, że dołożyłam Maxowi do budy sporą porcję słomy – nie zmarznie.
Dzisiejszy wpis będzie poświęcony naszej menażerii.
Zwierzaki ustaliły między sobą zasady współżycia, podzieliły terytorium, wybrały opiekunów i … panuje względny spokój. Przyjęły strategię: „ten drugi nie istnieje” - jeśli już się spotkają udają, że się nie widzą i nie słyszą :-)

  Max zajął front domu. Z boku schodów ustawiliśmy mu jego rezydencję, przed drzwiami pod daszkiem ma dodatkowe legowisko. Zostałam jego Pańcią.
  Natomiast Pan Kot obstawia tył domu. Na salony wchodzi tylko przez drzwi balkonowe. Przychodzi, wychodzi kiedy chce, sam ustala pory karmienia, drzemki, sam wybiera kto dostąpi zaszczytu podrapania za uchem – krótko mówiąc kot zarządza.
  Pies cierpliwie czeka, nie ma fochów, zawsze okazuje radość. Rano mnie wita, odprowadza do samochodu, następnie wybiega przed bramę i wyczekuje powrotu, gdyż szykuje się na spacerek. 
  W weekendy nie odwożę Martyny do szkoły,więc Max opracował taktykę żebrania o spacerek, siada przed domem i hipnotycznie wpatruje się w kuchenne okno. Temu spojrzeniu nie można odmówić.
  Jakoś tak dziwnie się zrobiło z tymi spacerkami. Latem wszyscy byli chętni a zimą zostałam sama na placu boju. Próbowałam zaangażować córkę, delikatnie napomknęłam, iż z posiadaniem zwierząt wiążą się pewne obowiązki. Natychmiast dowiedziałam się, że: "pies to nie obowiązek tylko... motywacja, normalnie w taką pogodę, dobrowolnie bym nie wyszła z domu, tylko siedziałabym przed komputerem krzywiła kręgosłup i psuła wzrok a tak zażyję ruchu na świeżym powietrzu".
 Podsumowując zaistniałą sytuację będę najzdrowszym i najbardziej zrelaksowanym członkiem rodziny !
(„Amerykańscy naukowcy” już dawno, udowodnili w swych badaniach, że spacery z psem wydłużają życie a mruczenie kota obniża poziom stresu).

wtorek, 6 grudnia 2016

Jasiennie i mglisto

Na blogu zapadła cisza – cisza jesienna. Plucha i szarość wepchnęły mnie w wir codzienności.
Zapomniałam nawet że istnieje coś takiego jak aparat fotograficzny. Z czeluści jesiennej chandry wyrwały mnie słowa Pana Męża: „a może by tak udać się na rancho, odpocząć od stołecznego zakisu ?”
Sprawa niby prosta spakować się i jechać w stronę słońca, tymczasem rzeczywistość pozostała szara. Sobotni poranek na wsi powitał nas gęstą mgłą. Z okien domu nie mogłam dojrzeć lasu oddalonego o 100m. Mąż optymistycznie stwierdził „przeczekamy koło południa się poprawi”.
Koło południa sytuacja wcale nie wyglądała lepiej. Mgła osadzała na wszystkim małe kropelki wody, które po chwili zamarzały. Owszem sceneria bajkowa zamrożone sopelkowe pajęczynki bujające się w rytm podmuchów wiatru, ale warunki do prac ogrodowych dalece odbiegały od komfortowych. Poszliśmy ubrać na zimę drzewka i wyciąć wysuszone pędy topinamburu, a następnie na szybki spacer nad jeziorka. W lesie co prawda nie wiało ale wilgoć i zimno i tak nie dały zapomnieć o sobie. Przemarznięci do szpiku kości szybko wróciliśmy do ciepłego domku. Gorąca herbata, wieczór gier zorganizowany przez córkę i wrażenie całkowitego odcięcia od świata. Mimo niesprzyjającej aury wyjazd uważam za udany.
 Tymczasem na stawach woda spuszczona i tylko mgła .......