piątek, 29 lipca 2016

Myszy na drzewach – opowieść grozą podszyta

Kilka dni temu mieliśmy piękną pełnię księżyca przy bezchmurnym niebie. Poświata księżycowa wypełniała wszystkie zakamarki domu, w taki warunkach ciężko zmrużyć oko. Przewracałam się się na łóżku tak skutecznie, iż w końcu obudziłam Pana Męża. Pan Mąż poszedł się napić, chwilę później musiała się też napić córka i tym sposobem cała rodzina stękała, że jasno, gorąco, spać nie można. Normalnie takich problemów na wsi nie mamy, zmęczeni przesypiamy całą noc snem sprawiedliwego.



Następnego dnia chodziliśmy nieco rozbici ale trzeba wziąć się za robotę, zaszyłam się w kuchni a Pan Mąż ruszył kosiarką w stronę sadu.

Po południu w ramach krótkiego odpoczynku naszykowałam na tarasie kawę, przyszedł Pan Mąż i pyta: „Widziałaś te myszy na drzewach ? ” Przecząco pokręciłam głową. Zaczęłam się zastanawiać czy chodzi o nietoperze, czy może upał szanownemu Mężowi poszkodził. Poszłam obejrzeć owe myszy. Cóż, znalezisko mnie zaskoczyło, nie tego się spodziewałam. Na trzech drzewkach znajdowały się nabite na gałązki trupy myszy do tego bez głów...... bryy. 


Nasunęły mi się trzy rozwiązania:

  1. czynnik ludzki (wredni sąsiedzi) ale ja mam spoko sąsiadów – odpada
  2. czynnik naturalny(jakieś dziwne zwierze) – prawdopodobne
  3. czynnik nadprzyrodzony (złe moce) – w związku z pełnią jak dla mnie też prawdopodobne.



Usiedliśmy do kawy, pies kręcił się przy nas w końcu zmęczony upałem położył się pod stołem, w pewny momencie zjeżył sierść podszedł do katalpy rosnącej przed tarasem. Zaczął ją obchodzić dookoła wpatrywał się w jej czubek, warczał, poszczekiwał. Na katalpie nic nie widziałam a pies uparcie krążył wokół niej, węszył i szczekał. Odszedł dopiero gdy podeszłam do drzewa by z bliska sprawdzić o co chodzi. Nic nie dojrzałam, ale wyobraźnia już szeptała mi coś o złych mocach. Właśnie miałam zacząć snuć przypuszczenia w typie Edgara Poe, na szczęście Mąż Realista szybko sprowadził mnie na ziemię: „Znalazłem w internecie - te myszy to sprawka dzierzby"

 
Pani a poniżej Pan Dzierzba Gąsiorek

Faktycznie kilka dni później upolowałam ptaszka. „Dzierzba gąsiorek” nie ma szponów więc nadziewa swe ofiary na kolce i gałązki by łatwiej mu było je zjeść. Wygląda dość charakterystycznie jak na rozbójnika przystało, na oczach ma czarną przepaskę, coś jak maska Zorro.

Sprawa myszy została wyjaśniona ale o co chodziło z katalpą, co widział Max a ja nie dostrzegłam, do dziś nie wiem.......


wtorek, 5 lipca 2016

Pies - ptasi ratownik

Po południu rozdzwonił się telefon , spoglądam na wyświetlacz mój sąsiad z rancha. Pierwsza myśl: o cholewcia dach nam zerwało. Na szczęście wszystko w najlepszym porządku, sąsiad chciał się dowiedzieć dlaczego nas jeszcze nie ma, i poinformować że trawa nam wyrosła (znaczy odstaje od wyznaczonych standardów ) Wyjaśniłam, że wszystko ok, praca mnie zatrzymała w mieście, niebawem przyjedziemy.

 Trochę się o rancho a raczej o mój rachityczny ogródek niepokoję. Najpierw upały a później burze. W centrum burz było sporo wpierw takie niewinne właściwie nie robiły większych szkód poza wytrzepywaniem z gniazd młodych ptaków. Pewnie bym na ten fakt nie zwróciła uwagi ale mój czteronożny przyjaciel i owszem. Zaganiał pisklaki w jedno miejsce i chciał się nimi opiekować. Cóż mi pozostało łapałam podlotki i z powrotem wsadzałam w gniazda gdzie czekali na nie zdenerwowani rodzice. Tak uratowałam trzy kosy i jedną sójkę (prezentowaną na zdjęciu obok).
 
Tyle o burzach łagodnych jednak przedwczoraj przyszła burza która wyrwała z korzeniami drzewo rosnące przed domem i rozłupała na pół piękną renklodę w sadzie. Może nie są to wielkie straty ale na owoce z tejże renklody czekałam 10 lat a drzewo przed domem tez miało już swój wiek było piękne i dostojne …..